Strony
czwartek, 31 grudnia 2015
wtorek, 29 grudnia 2015
204. Już poświątecznie, czyli jak to było w tym roku :)
Witam Was kochani już poświątecznie :)
Odpoczęłam, ogarnęłam zabawkowe tornado i najważniejsze wróciłam do starego trybu dnia :)
Żal mi, że tak szybko minęły te święta :( Ale cóż zrobić. Niestety nie mam takiej mocy by móc zatrzymać czas, a przydałoby się.
Ten rok był dla nas bardzo wyjątkowy. Jesteśmy teraz silną czwórką... Nasze siły wzrosły, miłość się podwoiła. Mam za co być wdzięczna :) To dzięki naszym gwiazdkom te święta były magiczne...
Niestety w tym roku zupełnie nie miałam czasu na dekoracje... Nie bardzo czuć było święta... W ostatniej chwili udało mi się postawić parę bałwanków, mikołajków itp. :) I żeby nie kartki świąteczne od wspaniałych przyjaciół to chyba nikt by nie pomyślał, że to już grudzień. Tu podziękowania dla Gosi z Mamelkowa i Danusi - Anstahe, Dziękuję dziewczyny za przepiękne życzenia, jesteście kochane :)
Nawet stół przygotowałam w pośpiechu. Jednak dla nas ważne było to, że mogliśmy się cieszyć sobą :) Parę dni bez pracy, tylko dom, dziewczynki i my, już tęsknię. Mogę się cieszyć też czasem z moim bratem, udało mu się przylecieć do nas akurat na czas świąt i nowego roku. Nie za często mamy okazję się widywać tym bardziej jestem szczęśliwa :) No i jest jeszcze teść...
Tak więc było nas wiecej niż trochę hihihi Prawie jak w Polsce, tak rodzinnie :)
Pojedliśmy, popiliśmy :) Nie zabrakło też kolędowania :)
Oj wesoło było :)
Ale najcudowniejsze było rozpakowywanie prezentów... Zapłaciłabym wszystkie pieniądze świata by zobaczyć jeszcze raz te zaskoczone minki moich dziewczynek :) Andy nie wiedziała za co ma się wziąć, tyle tego było :) Mikołaj był baaaardzo hojny w tym roku, nawet o mnie nie zapomniał :) Dziękuję Ci kochany Mikołaju :*
Dużo wrażeń i emocji jak na taką małą osóbkę zrobiło swoje. Andy poszła spać o rekordowej godzinie, coś około 2 nad ranem :) Dacie wiarę :)???
Ale rano następnego dnia wstała tuż po 8 i od razu zabrała się za nowe zabawki :)
Fantastyczny widok jak razem Andy z Melą malowały na tablicy :)
Nawet wujka S. zwerbowały do zabawy :)
Tak to było u nas... Może nie tak pięknie i strojnie ale z wielką miłością i spokojem.
Choć skromnie to radośnie :)
A teraz dobrej nocy wszystkim...
Buziaki...
***
A na koniec zagadka :)???
Kto zgadnie gdzie schowała się Amelka :)?????
Odpoczęłam, ogarnęłam zabawkowe tornado i najważniejsze wróciłam do starego trybu dnia :)
Żal mi, że tak szybko minęły te święta :( Ale cóż zrobić. Niestety nie mam takiej mocy by móc zatrzymać czas, a przydałoby się.
Ten rok był dla nas bardzo wyjątkowy. Jesteśmy teraz silną czwórką... Nasze siły wzrosły, miłość się podwoiła. Mam za co być wdzięczna :) To dzięki naszym gwiazdkom te święta były magiczne...
Niestety w tym roku zupełnie nie miałam czasu na dekoracje... Nie bardzo czuć było święta... W ostatniej chwili udało mi się postawić parę bałwanków, mikołajków itp. :) I żeby nie kartki świąteczne od wspaniałych przyjaciół to chyba nikt by nie pomyślał, że to już grudzień. Tu podziękowania dla Gosi z Mamelkowa i Danusi - Anstahe, Dziękuję dziewczyny za przepiękne życzenia, jesteście kochane :)
Nawet stół przygotowałam w pośpiechu. Jednak dla nas ważne było to, że mogliśmy się cieszyć sobą :) Parę dni bez pracy, tylko dom, dziewczynki i my, już tęsknię. Mogę się cieszyć też czasem z moim bratem, udało mu się przylecieć do nas akurat na czas świąt i nowego roku. Nie za często mamy okazję się widywać tym bardziej jestem szczęśliwa :) No i jest jeszcze teść...
Tak więc było nas wiecej niż trochę hihihi Prawie jak w Polsce, tak rodzinnie :)
Pojedliśmy, popiliśmy :) Nie zabrakło też kolędowania :)
Oj wesoło było :)
Ale najcudowniejsze było rozpakowywanie prezentów... Zapłaciłabym wszystkie pieniądze świata by zobaczyć jeszcze raz te zaskoczone minki moich dziewczynek :) Andy nie wiedziała za co ma się wziąć, tyle tego było :) Mikołaj był baaaardzo hojny w tym roku, nawet o mnie nie zapomniał :) Dziękuję Ci kochany Mikołaju :*
Dużo wrażeń i emocji jak na taką małą osóbkę zrobiło swoje. Andy poszła spać o rekordowej godzinie, coś około 2 nad ranem :) Dacie wiarę :)???
Ale rano następnego dnia wstała tuż po 8 i od razu zabrała się za nowe zabawki :)
Fantastyczny widok jak razem Andy z Melą malowały na tablicy :)
Nawet wujka S. zwerbowały do zabawy :)
A tu Andy z nową Elsą :) Nawet siusiu z nią robi na nocniczku hihihi
Tak to było u nas... Może nie tak pięknie i strojnie ale z wielką miłością i spokojem.
Choć skromnie to radośnie :)
A teraz dobrej nocy wszystkim...
Buziaki...
***
A na koniec zagadka :)???
Kto zgadnie gdzie schowała się Amelka :)?????
piątek, 25 grudnia 2015
piątek, 11 grudnia 2015
202. Nowe życie moich ulubieńców...
Gdzie nie zajrzę widać święta... Sklepy kuszą asortymentem, domowe okna gdzieniegdzie przystrojone, a na blogu pełno świątecznych DIY :) Faktycznie to już tylko dwa tygodnie zostało...
Ale u mnie do świąt jeszcze daleko... Prawdopodobnie przy najbliższych dniach wolnych zabiorę się za dekoracje :)
A dziś o moich ulubieńcach...
Przesadzanie orchidei...
Kto ma te kwiaty wie, że są bardzo delikatne i ciężko cokolwiek z nimi zrobić. Ale jak poczują klimat to rosną jak szalone :) Tak właśnie było u mnie. Pierwszą orchideę mam niemalże od pierwszego dnia. Jakoś zaraz po przyjeździe dostałam od A. Potem doszły kolejne. Kwitły przepięknie, cały czas... Aż do niedawna :(
Ale u mnie do świąt jeszcze daleko... Prawdopodobnie przy najbliższych dniach wolnych zabiorę się za dekoracje :)
A dziś o moich ulubieńcach...
Przesadzanie orchidei...
Kto ma te kwiaty wie, że są bardzo delikatne i ciężko cokolwiek z nimi zrobić. Ale jak poczują klimat to rosną jak szalone :) Tak właśnie było u mnie. Pierwszą orchideę mam niemalże od pierwszego dnia. Jakoś zaraz po przyjeździe dostałam od A. Potem doszły kolejne. Kwitły przepięknie, cały czas... Aż do niedawna :(
Nie wiem, może za długo były nieprzesadzone... Fakt, że przestały mi kwitnąć, zaczęły wręcz marnieć w oczach. Postanowiłam więc poczytać trochę tu i trochę tutaj :)
No i wczoraj zabrałam się za przesadzanie.
Tak jak wszędzie czytałam najpierw wyciągnęłam kwiat z doniczki, oczyściłam korzenie i przycięłam stare, suche bądź zgniłe kłącza. Sami zobaczcie ile się tego nazbierało.
No i wczoraj zabrałam się za przesadzanie.
Tak jak wszędzie czytałam najpierw wyciągnęłam kwiat z doniczki, oczyściłam korzenie i przycięłam stare, suche bądź zgniłe kłącza. Sami zobaczcie ile się tego nazbierało.
A tu już nowe podłoże...
Tym razem kupiłam podłoże z kokosa, ponoć jest dobre. Sprawdzimy.
Tak wygląda już po dolaniu wody...
Dosłownie jakbym zdarła wierzchnią warstwę kokosa hihihi
Kolejny etap to zasadzanie.
Do świeżej doniczki nasypałam odrobinę podłoża, następnie wsadziłam kwiat i dosypałam resztą.
Tak wygląda po wszystkim.
Do świeżej doniczki nasypałam odrobinę podłoża, następnie wsadziłam kwiat i dosypałam resztą.
Tak wygląda po wszystkim.
Ładnie i świeżo...
Teraz należy odczekać parę dni do kolejnego podlewania. A z odżywką trzeba poczekać kolejnych parę tygodni :)
Z ośmiu kwiatów aż pięć poddałam zabiegowi przesadzania :)
Trzymajcie kciuki...
Trzymajcie kciuki...
piątek, 4 grudnia 2015
201. Kalendarz Adwentowy 2015
Kolejny raz jestem spóźniona z postem hihihi
Adwent już się zaczął a ja dopiero spieszę pokazać wam nasz tegoroczny Kalendarz Adwentowy :) Ale lepiej późno niż za późno :))) No i co najważniejsze taaaka jestem z niego dumna jak nigdy.
W tym roku skopiowałam zeszłoroczny pomysł Madelinki - Przeplatane kolorami... Pomysł z książeczkami tak mnie zainteresował, że nawet przyznam szczerze nie szukałam innych inspiracji. Słodyczy już nie chciałam a książeczki uczą :) Więc jak dla mnie to był strzał w dziesiątkę :)
Zaopatrzyłam się w 24 różnej wielkości, treści i przeznaczenia książeczki i zaczęłam działać. I tuż przed północą 1 grudnia nasz Kalendarz Adwentowy zawisł na poręczy schodów :)
Najwięcej czasu zajęła mi praca nad plakietkami z numerkami.
Każdy numerek napisałam na dwa różne sposoby, słownie i cyfrą, tak żeby Andy oswajała się z cyferkami. Wydrukowałam, wycięłam w elipsy i nakleiłam na kartonik. Potem porobiłam dziurki i przewiązałam jutowym sznurkiem.
Najwięcej czasu zajęła mi praca nad plakietkami z numerkami.
Każdy numerek napisałam na dwa różne sposoby, słownie i cyfrą, tak żeby Andy oswajała się z cyferkami. Wydrukowałam, wycięłam w elipsy i nakleiłam na kartonik. Potem porobiłam dziurki i przewiązałam jutowym sznurkiem.
Przyznam, że wyszły fajnie. A co lepsze, będę je mogła ponownie wykorzystać :)))
Kolejny krok to pakowanie książeczek.
No i na koniec całość.
Zdjęcie nie odzwierciedla może całości uroku ale uwierzcie, że wygląda pięknie. Książeczki zajmują dość sporo miejsca więc nie było innej opcji umiejscowienia naszego Kalendarza :)
Teraz jak tak patrzę z boku to wiem, że jest to idealne miejsce.
A wy co sądzicie???
Zdjęcie nie odzwierciedla może całości uroku ale uwierzcie, że wygląda pięknie. Książeczki zajmują dość sporo miejsca więc nie było innej opcji umiejscowienia naszego Kalendarza :)
Teraz jak tak patrzę z boku to wiem, że jest to idealne miejsce.
A wy co sądzicie???
***
Żegnamy was z Andy śpiewająco :)
Miłego i słonecznego weekendu... No i oczywiście udanych Mikołajek... Oby Mikołaj o nikim nie zapomniał ;)
piątek, 13 listopada 2015
200. Dylematy pracujacej matki...
Niedawno dostałam maila od wspaniałej kobietki, która stwierdziła, że mało mnie tu teraz. Nie piszę, nie zaglądam do Was, nie komentuję wpisów. Z żalem stwierdzam, że ma rację :(
Niestety brak czasu dopadł i mnie. Zarzekałam się że jak wrócę do pracy to nic się nie zmieni, że będę potrafiła pogodzić wszystko. Jednak niestety po prawie dwóch miesiącach otwarcie przyznaję, że nie daję rady. Praca, dom, dziewczynki, blog i wiele innych rzeczy - to trochę za dużo. Nie oznacza to jednak, że muszę z czegoś zrezygnować :) Co to to nie hihihi... Postanowiłam wszystko przeanalizować i zrobić konkretny plan :)
Wiadomo - dom, mąż i dziewczynki - stawiam na pierwszym miejscu. Co do tego nie ma wątpliwości. Dziewczynki rosną i ja chcę widzieć jak się zmieniają. Jak nabywają nowych umiejętności, jak psocą (co jest bardzo częste - zwłaszcza Andy), jak się śmieją, no dosłownie wszystko, wszystko. Wyobrażacie sobie, że moja Amelka już zaczyna stawiać pierwsze kroczki??? Zaczyna się już też inaczej bawić, inne rzeczy ją interesują. Jak mogłabym to przegapić??? Never.
A Andy... To moja mała strojnisia. Wiecie co ona za zabawę wymyśliła...?? Wyciąga wszystkie sukienki i robi przymiarki. No nie mogę, jak to widziałam pierwszy raz to myślałam, że siwizny dostanę... Po paru dniach już się przyzwyczaiła. I na nic się zdało błaganie, proszenie, przekupywanie kinder niespodziankami... Yyyyy tak się uparła, że średnio dwa trzy razy na dzień składam na nowo te jej fatałaszki hihihi Nawet dziś nie odpuściła :) Mała strojnisia mi rośnie i już...
Kolejne ulubione zajęcie Andy to ciastolina :) Kto zna ten wie co to za zmora :)))
Wszystko ulepione... Dywan, podłogi, ściany i cała reszta w koło. Ale nie powiem, wychodzą też i fajne stworki z tej ciastolinowej zmory...
Tu Andy z Olafem (z 'Frozen'), piękny prawda :)))
***
Praca to drugi punkt. Bardzo ważny, bo bez niej to chyba ciężko by było :) No chyba, że pieniążki spadałyby z nieba, co raczej nie jest realne. A jeść trzeba, rachunki płacić też więc siłą rzeczy pracować też.
No i dopiero jak starcza mi czasu, bądź uda mi się nie usnąć przed 21.00 to zasiadam do szydełka :) Już nie raz pisałam, że tyle mam chęci. To bym zrobiła, tamto wyszydełkowała... Ale kiedy pytam się? Kocyk dla mojej siostrzenicy robi się już 3,5 miesiąca, a o białym dużym obrusie to już nie wspomnę, bo wstyd :( Ale cóż poradzić...
Nawet na wymiankę z Anią z, Płonących Motyli, nie mam czasu... Odwlekałam jak się dało, w końcu stwierdziłam, że jak będę wolniejsza to się sama do niej odezwę... Nie chciałam zawalić terminu :) I okazało się, że Ania to cudowna osóbka i do tego bardzo cierpliwa i wyrozumiała :)
Teraz też piszę, bo dziewczynki już śpią a A. w pracy :) Inaczej się po prostu nie da hihihi
Znacie już prawdę więc wybaczcie mi jak kogoś nie odwiedzę na blogu od razu :) Staram się jednak wszystko nadrabiać i prędzej czy później zostawię po sobie ślad :)
***
Pomarudziłam trochę, a przecież nie ja pierwsza i nie ostatnia narzekam na brak czasu :)
Ale czy ja sobie pomarudzić nie mogę :)???
Mężowi właśnie nie za bardzo mogę, to choć tu ponarzekam :) I od razu człowiek lepiej się czuje i aż gęba sama się śmieje.
Na koniec muszę Wam się pochwalić jaki wspaniały prezent moja Amelka dostała dziś od chrzestnej :) Cudowna niespodzianka... Dziękujemy Olu gdyby kiedyś okazało się, że jakimś cudem nas tu znalazłaś i to czytasz :)
A teraz życzę spokojnej nocy i dobranoc :***
Niestety brak czasu dopadł i mnie. Zarzekałam się że jak wrócę do pracy to nic się nie zmieni, że będę potrafiła pogodzić wszystko. Jednak niestety po prawie dwóch miesiącach otwarcie przyznaję, że nie daję rady. Praca, dom, dziewczynki, blog i wiele innych rzeczy - to trochę za dużo. Nie oznacza to jednak, że muszę z czegoś zrezygnować :) Co to to nie hihihi... Postanowiłam wszystko przeanalizować i zrobić konkretny plan :)
Wiadomo - dom, mąż i dziewczynki - stawiam na pierwszym miejscu. Co do tego nie ma wątpliwości. Dziewczynki rosną i ja chcę widzieć jak się zmieniają. Jak nabywają nowych umiejętności, jak psocą (co jest bardzo częste - zwłaszcza Andy), jak się śmieją, no dosłownie wszystko, wszystko. Wyobrażacie sobie, że moja Amelka już zaczyna stawiać pierwsze kroczki??? Zaczyna się już też inaczej bawić, inne rzeczy ją interesują. Jak mogłabym to przegapić??? Never.
A Andy... To moja mała strojnisia. Wiecie co ona za zabawę wymyśliła...?? Wyciąga wszystkie sukienki i robi przymiarki. No nie mogę, jak to widziałam pierwszy raz to myślałam, że siwizny dostanę... Po paru dniach już się przyzwyczaiła. I na nic się zdało błaganie, proszenie, przekupywanie kinder niespodziankami... Yyyyy tak się uparła, że średnio dwa trzy razy na dzień składam na nowo te jej fatałaszki hihihi Nawet dziś nie odpuściła :) Mała strojnisia mi rośnie i już...
Kolejne ulubione zajęcie Andy to ciastolina :) Kto zna ten wie co to za zmora :)))
Wszystko ulepione... Dywan, podłogi, ściany i cała reszta w koło. Ale nie powiem, wychodzą też i fajne stworki z tej ciastolinowej zmory...
Tu Andy z Olafem (z 'Frozen'), piękny prawda :)))
***
Praca to drugi punkt. Bardzo ważny, bo bez niej to chyba ciężko by było :) No chyba, że pieniążki spadałyby z nieba, co raczej nie jest realne. A jeść trzeba, rachunki płacić też więc siłą rzeczy pracować też.
No i dopiero jak starcza mi czasu, bądź uda mi się nie usnąć przed 21.00 to zasiadam do szydełka :) Już nie raz pisałam, że tyle mam chęci. To bym zrobiła, tamto wyszydełkowała... Ale kiedy pytam się? Kocyk dla mojej siostrzenicy robi się już 3,5 miesiąca, a o białym dużym obrusie to już nie wspomnę, bo wstyd :( Ale cóż poradzić...
Nawet na wymiankę z Anią z, Płonących Motyli, nie mam czasu... Odwlekałam jak się dało, w końcu stwierdziłam, że jak będę wolniejsza to się sama do niej odezwę... Nie chciałam zawalić terminu :) I okazało się, że Ania to cudowna osóbka i do tego bardzo cierpliwa i wyrozumiała :)
Teraz też piszę, bo dziewczynki już śpią a A. w pracy :) Inaczej się po prostu nie da hihihi
Znacie już prawdę więc wybaczcie mi jak kogoś nie odwiedzę na blogu od razu :) Staram się jednak wszystko nadrabiać i prędzej czy później zostawię po sobie ślad :)
***
Pomarudziłam trochę, a przecież nie ja pierwsza i nie ostatnia narzekam na brak czasu :)
Ale czy ja sobie pomarudzić nie mogę :)???
Mężowi właśnie nie za bardzo mogę, to choć tu ponarzekam :) I od razu człowiek lepiej się czuje i aż gęba sama się śmieje.
Na koniec muszę Wam się pochwalić jaki wspaniały prezent moja Amelka dostała dziś od chrzestnej :) Cudowna niespodzianka... Dziękujemy Olu gdyby kiedyś okazało się, że jakimś cudem nas tu znalazłaś i to czytasz :)
A teraz życzę spokojnej nocy i dobranoc :***
środa, 28 października 2015
199. Ósmy miesiąc z Amelką...
Bycie mamą jest wspaniałe. I przekonuję się o tym każdego dnia.
Tylko czemu ten czas tak szybko leci... Dzień za dniem i za nami już osiem miesięcy życia we czworo :) Najwspanialszych miesięcy, tygodni, dni...
Tylko czemu ten czas tak szybko leci... Dzień za dniem i za nami już osiem miesięcy życia we czworo :) Najwspanialszych miesięcy, tygodni, dni...
Wydawałoby się, że skoro przed
Amelką byłam już mamą, to powinnam wiedzieć wszystko i być przygotowana
na wszystko... Nic mylnego :) Wierzcie mi, że przeżywam macierzyństwo z
Amelką każdego dnia jakby to było pierwszy raz :) Każdy dzień jest
błogosławieństwem...
Czasu brakuje na to by chwalić się każdą
chwilą... Za dużo zajęć i obowiązków. Ale wszystko jest w głowie, tam
wspomnienia są bezpieczne :)
Przeżyliśmy kolki i nocne
wstawanie co 3-4 godziny :) Leżenie na brzuszku, leżenie na pleckach i
zabawy stopkami :) Samodzielne siadanie... Przeżywamy ząbkowanie, co nie
jest łatwe. Tym bardziej, że z Andreą wcale tego nie odczuliśmy :) Na
szczęście ślinienie mamy już za sobą hihihi
Teraz przyszła kolej na samodzielne wstawanie i stawianie pierwszych kroczków :)
Mela ma teraz dokładnie 8 miesięcy i 3 tygodnie... I w żaden sposób nie można jej zatrzymać :) W domu mamy armagedon :) A do tego Andrea pokazuje Meli wszelkie niedozwolone miejsca hihihi
Mówię Wam, siwizna murowana :)))
Zaczęliśmy też naukę siusiania na nocniczek...
Wstyd się przyznać, ale Andrea mając 2,7miesięcy nadal jeszcze nosi pieluszki :( Tym razem nie popełnię błędu, dlatego z Amelką nocnikowanie zaczęliśmy tak wcześnie :)
Tyle już przeżyliśmy a wydaje się jakby to było wczoraj... Jakbym wczoraj pierwszy raz wzięła Amelkę na ręce... Nawet teraz czuję zapach mojego małego bobaska.
Ale to już nie małe bobo :) To już prawie dziewięciomiesięczna dziewczynka... Coraz bardziej samodzielna.
Całe moje szczęście <3
Z niecierpliwością czekam na to co przyniesie nam każdy kolejny dzień :)
Wy sobie czytajcie, patrzcie a ja idę tulić się do swoich dziewczynek :)
Hihihi zdecydowanie tę część macierzyństwa uwielbiam najbardziej :)))
czwartek, 15 października 2015
198. Chwilo trwaj :)
Dobra pogodowa passa trwa :)
Niestety już prognostycy zapowiadają zmianę... Ponoć i na wyspach ma być zimno, jak oni to mówią będzie 'Zima stulecia' hihihi Zobaczymy, póki co cieszmy się słońcem i tym wszystkim co nam jesień oferuje.
Staramy się jak najwięcej spędzać czasu na dworze. Spacerujemy, odwiedzamy parki i jeździmy na rowerkach. Tak, tak kochane ja też jeżdżę razem z Andy :) Ale o tym może innym razem.
Ostatnio wracałyśmy z przedszkola nową drogą, dłuższą by Andy się wybiegała :) No i ku naszemu zdziwieniu znalazłyśmy mnóstwo jesiennych skarbów :) Mamy kasztany, żołędzie i jesienne kolorowe liście :) Ależ było radości kiedy Andy znajdywała kasztan na ziemi, liczyła i oddawała mi... :) Wołała 'Mama, jeszcze jeszcze :)'
Mela też miała okazję skosztować kasztana. Dosłownie rzecz biorąc prawie zjadła jednego... Nie przyuważyłam, kiedy Andy dała Melce kasztana do reki a ta wykorzystała okazję i hyc do buzi :)
A tak prezentują się nasz skarby w całości :)
Myślę, że jak zbierzemy więcej to zrobimy parę kasztanowo-żołędziowych ludzików, tak jak to robiło się w moich czasach dzieciństwa :)
***
A wczoraj miałam urodzinki :)
Ależ to był cudny dzień.
Wiecie jaką mąż mi zrobił z dziewczynkami niespodziankę ???
Kiedy wróciłam rano z pracy, otwieram drzwi a tu nagle głośna muzyka i odśpiewane sto lat :))) Andy ze storczykiem w rączkach (mój A. wie, że je kocham) a A. z tortem. Jejuśku, myślałam, że śnię...
Boziu tak cudnie Andy śpiewała sto lat, że normalnie się popłakałam... To pierwsze 'sto lat' w jej wykonaniu przecież :) No i ten kwiatek, tak dumnie go trzymała hihihi
Zaznaczam, że tort oczywiście wykonał mój A. :)
Paluszki lizać, taki pyszny :)))
Wszystkim, którzy pamiętali dziękuję za życzenia...
Wspaniale mieć takich przyjaciół :)
Kocham was :*
Niestety już prognostycy zapowiadają zmianę... Ponoć i na wyspach ma być zimno, jak oni to mówią będzie 'Zima stulecia' hihihi Zobaczymy, póki co cieszmy się słońcem i tym wszystkim co nam jesień oferuje.
Staramy się jak najwięcej spędzać czasu na dworze. Spacerujemy, odwiedzamy parki i jeździmy na rowerkach. Tak, tak kochane ja też jeżdżę razem z Andy :) Ale o tym może innym razem.
Ostatnio wracałyśmy z przedszkola nową drogą, dłuższą by Andy się wybiegała :) No i ku naszemu zdziwieniu znalazłyśmy mnóstwo jesiennych skarbów :) Mamy kasztany, żołędzie i jesienne kolorowe liście :) Ależ było radości kiedy Andy znajdywała kasztan na ziemi, liczyła i oddawała mi... :) Wołała 'Mama, jeszcze jeszcze :)'
Mela też miała okazję skosztować kasztana. Dosłownie rzecz biorąc prawie zjadła jednego... Nie przyuważyłam, kiedy Andy dała Melce kasztana do reki a ta wykorzystała okazję i hyc do buzi :)
A tak prezentują się nasz skarby w całości :)
Myślę, że jak zbierzemy więcej to zrobimy parę kasztanowo-żołędziowych ludzików, tak jak to robiło się w moich czasach dzieciństwa :)
***
A wczoraj miałam urodzinki :)
Ależ to był cudny dzień.
Wiecie jaką mąż mi zrobił z dziewczynkami niespodziankę ???
Kiedy wróciłam rano z pracy, otwieram drzwi a tu nagle głośna muzyka i odśpiewane sto lat :))) Andy ze storczykiem w rączkach (mój A. wie, że je kocham) a A. z tortem. Jejuśku, myślałam, że śnię...
Boziu tak cudnie Andy śpiewała sto lat, że normalnie się popłakałam... To pierwsze 'sto lat' w jej wykonaniu przecież :) No i ten kwiatek, tak dumnie go trzymała hihihi
Zaznaczam, że tort oczywiście wykonał mój A. :)
Paluszki lizać, taki pyszny :)))
Wszystkim, którzy pamiętali dziękuję za życzenia...
Wspaniale mieć takich przyjaciół :)
Kocham was :*
wtorek, 6 października 2015
197. Powiało jesienią..
Na pewno już wiecie, że nasza rodzinka kocha lato. Dosłownie za wszystko.
Za to, że można biegać z odkrytymi ramionami... Za to, że rano budzą nas słoneczne promyki a nie natrętny budzik... Za to, że dzień jest dłuższy... Za kąpiele w morzu i wygrzewanie się na piasku... No i za radość...
Ale niestety wszystko ma swoją porę i czas.
Lato się skończyło i przyszła pora na kolejną królową... Panią jesień...
Dzień robi się coraz krótszy... Słonka coraz mniej, zimno, że wstawać się nie chce.
Nie lubiłam jesieni...
Jednak wczoraj jakby coś się zmieniło :) Taką jesień dałabym radę pokochać :)
Wspaniałe słonko, próbujące przebić się przez chmurki. Brak deszczu i wspaniałe powietrze...
Dookoła mnóstwo kolorowych liści... Można było biegać i kopać je do woli...
Patrzyłam na Andy i przypomniało mi się jak ja byłam w jej wieku, jak to ja biegałam za liśćmi i śmiałam się do rozpuku... Byłam taka szczęśliwa. Teraz słyszę ten sam śmiech , patrzę na Andy i jestem najszczęśliwsza na świecie.
Patrzę jak moja mała księżniczka biega po podwórku, zbiera liście i liczy kamyki... Oj jak jej dobrze hihihi Modlę się by zawsze tak było, by nie miała nigdy trosk i była taka szczera w swej radości jak dziś :)
***
A Amelka...???
Mela to jeszcze bobasek, choć już taki większy :) Jednak jeszcze za wcześnie by biegać za siostrą. Za rok, to już na pewno :) Wtedy to będzie wesoło :)
Ale dziś moja malutka pomagała mamie w kuchni. Mamcia smażyła placuszki a dzidzia pilnowała by wszystko było tak jak być powinno :)
Moje śliczności kochane, zawsze uśmiechnięta :)
***
A tak już sobie sama siedzę od około miesiąca :)
Sama radość patrzeć jak się rozwijają moje gwiazdeczki.
***
Myślałam, że będzie ciężej nam to wszystko ogarnąć, ale udało się.
Brak mi tylko czasu na moje kochane szydełko... Zaczęte prace czekają a nowych na razie się nie podejmuję. Choć tyle mam planów, wzorów i chęci by to wszystko zacząć... Tylko tego wolnego czasu tak bardzo mi brak :(
Staram się powoli skończyć koc/pled jak kto woli dla swojej siostrzenicy i jak tylko się z nim uporam to wam pokażę... Zaczyna nabierać powoli kształtu. Taka jestem z niego zadowolona... Będzie piękny :)
Za to, że można biegać z odkrytymi ramionami... Za to, że rano budzą nas słoneczne promyki a nie natrętny budzik... Za to, że dzień jest dłuższy... Za kąpiele w morzu i wygrzewanie się na piasku... No i za radość...
Ale niestety wszystko ma swoją porę i czas.
Lato się skończyło i przyszła pora na kolejną królową... Panią jesień...
Dzień robi się coraz krótszy... Słonka coraz mniej, zimno, że wstawać się nie chce.
Nie lubiłam jesieni...
Jednak wczoraj jakby coś się zmieniło :) Taką jesień dałabym radę pokochać :)
Wspaniałe słonko, próbujące przebić się przez chmurki. Brak deszczu i wspaniałe powietrze...
Dookoła mnóstwo kolorowych liści... Można było biegać i kopać je do woli...
Patrzyłam na Andy i przypomniało mi się jak ja byłam w jej wieku, jak to ja biegałam za liśćmi i śmiałam się do rozpuku... Byłam taka szczęśliwa. Teraz słyszę ten sam śmiech , patrzę na Andy i jestem najszczęśliwsza na świecie.
Patrzę jak moja mała księżniczka biega po podwórku, zbiera liście i liczy kamyki... Oj jak jej dobrze hihihi Modlę się by zawsze tak było, by nie miała nigdy trosk i była taka szczera w swej radości jak dziś :)
***
A Amelka...???
Mela to jeszcze bobasek, choć już taki większy :) Jednak jeszcze za wcześnie by biegać za siostrą. Za rok, to już na pewno :) Wtedy to będzie wesoło :)
Ale dziś moja malutka pomagała mamie w kuchni. Mamcia smażyła placuszki a dzidzia pilnowała by wszystko było tak jak być powinno :)
Moje śliczności kochane, zawsze uśmiechnięta :)
***
A tak już sobie sama siedzę od około miesiąca :)
Sama radość patrzeć jak się rozwijają moje gwiazdeczki.
***
Myślałam, że będzie ciężej nam to wszystko ogarnąć, ale udało się.
Brak mi tylko czasu na moje kochane szydełko... Zaczęte prace czekają a nowych na razie się nie podejmuję. Choć tyle mam planów, wzorów i chęci by to wszystko zacząć... Tylko tego wolnego czasu tak bardzo mi brak :(
Staram się powoli skończyć koc/pled jak kto woli dla swojej siostrzenicy i jak tylko się z nim uporam to wam pokażę... Zaczyna nabierać powoli kształtu. Taka jestem z niego zadowolona... Będzie piękny :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)