Strony
sobota, 24 grudnia 2016
czwartek, 22 grudnia 2016
241. Driving Home for Christmas
W tym roku dla odmiany święta spędzamy z rodzina w Polsce. Pierwszy raz odkąd jesteśmy w Anglii. A poza tym może dziewczynki zobaczą prawdziwy śnieg, o ile pogoda będzie dla nas łaskawa.
Wylot mieliśmy 20 grudnia, we wtorek.
A na lotnisku w Manchester spotkała dziewczynki miła niespodzianka. Sam Święty Mikołaj powitał je, a że mieliśmy jeszcze czas do odlotu to zdążył nawet przeczytać im bajeczkę :) Ale miały miny hihihi
Ogólnie lot był ok. Albo dziewczynki spały albo oglądały bajki. Wiec juz nie mamy na co narzekać.
Selfie z córą musi byc koniecznie :)
Tak więc kochana blogowa rodzino, jesteśmy w Polsce :)
Zamierzamy korzystać na maxa... Odpoczywać, odwiedzać rodzinę i znajomych, Lepić bałwana i zjeżdżać na sankach (o ile będzie śnieg)...
Zamierzam też spotkać się z małą bohaterką jednego z moich postów, czyt. tu. Amelka akurat będzie w styczniu na turnusie rehabilitacyjnym w woj. świętokrzyskim, a że ja akurat tu jestem więc zaproponowałam mamie Amelki spotkanie :) Bardzo się ciesze na to spotkanie :)
***
A wczoraj moje myszki robiły z babcia pierniczki :)
Same zobaczcie jakie śliczne :)
Wylot mieliśmy 20 grudnia, we wtorek.
A na lotnisku w Manchester spotkała dziewczynki miła niespodzianka. Sam Święty Mikołaj powitał je, a że mieliśmy jeszcze czas do odlotu to zdążył nawet przeczytać im bajeczkę :) Ale miały miny hihihi
Selfie z córą musi byc koniecznie :)
Tak więc kochana blogowa rodzino, jesteśmy w Polsce :)
Zamierzamy korzystać na maxa... Odpoczywać, odwiedzać rodzinę i znajomych, Lepić bałwana i zjeżdżać na sankach (o ile będzie śnieg)...
Zamierzam też spotkać się z małą bohaterką jednego z moich postów, czyt. tu. Amelka akurat będzie w styczniu na turnusie rehabilitacyjnym w woj. świętokrzyskim, a że ja akurat tu jestem więc zaproponowałam mamie Amelki spotkanie :) Bardzo się ciesze na to spotkanie :)
***
A wczoraj moje myszki robiły z babcia pierniczki :)
Same zobaczcie jakie śliczne :)
piątek, 16 grudnia 2016
240. Szkolne kolędowanie
Całe moje życie to moja rodzina, mój najwspanialszy A. i dziewczynki.
Mój sens życia.
I właśnie wokół nich kręci się mój świat.
Tak wiec chyba nie dziwią już was posty i zdjęcia :) Najchętniej wykrzyczałabym całemu światu jak bardzo ich kocham i jaka jestem z nich dumna. Ale to niektóre z was już wiedzą ;)
Same jesteście matkami i wiecie jak my matki przeżywamy wszystko co wiąże się z naszymi pociechami. Mój A. to czasem się śmieje, że ja do psychiatryka powinnam iść taka zakochana jestem w swoich dziewczynkach. No ale cóż poradzę, że tak już mam.
***
I dziś nie będzie wyjątku :) Wcale a wcale was nie zaskoczę.
Znów porcja chwalenia się :)
Dwa dni temu Andrea miała jasełka w przedszkolu.
Nie było to wielkie przedstawienie, ot parę piosenek związanych ze świętami.
Ale jak na takie maluchy (3-4letnie) to było super. Andy oczywiście była najlepsza :) Rosłam z dumy patrząc na nią. Już taka jest duża, gdzie ten czas miniony?
Były cztery grupy dzieciaczków i każda miała inne przebranie. Grupa Andy była reniferkami.
Poza tym były mikołajki, gwiazdki i zwierzątka domowe :)
Mój sens życia.
I właśnie wokół nich kręci się mój świat.
Tak wiec chyba nie dziwią już was posty i zdjęcia :) Najchętniej wykrzyczałabym całemu światu jak bardzo ich kocham i jaka jestem z nich dumna. Ale to niektóre z was już wiedzą ;)
Same jesteście matkami i wiecie jak my matki przeżywamy wszystko co wiąże się z naszymi pociechami. Mój A. to czasem się śmieje, że ja do psychiatryka powinnam iść taka zakochana jestem w swoich dziewczynkach. No ale cóż poradzę, że tak już mam.
***
I dziś nie będzie wyjątku :) Wcale a wcale was nie zaskoczę.
Znów porcja chwalenia się :)
Dwa dni temu Andrea miała jasełka w przedszkolu.
Nie było to wielkie przedstawienie, ot parę piosenek związanych ze świętami.
Ale jak na takie maluchy (3-4letnie) to było super. Andy oczywiście była najlepsza :) Rosłam z dumy patrząc na nią. Już taka jest duża, gdzie ten czas miniony?
Były cztery grupy dzieciaczków i każda miała inne przebranie. Grupa Andy była reniferkami.
Poza tym były mikołajki, gwiazdki i zwierzątka domowe :)
Oczywiście fotka po występie z mamą i tatą koniecznie musiała być :)
Na koniec był poczęstunek dla rodziców.
No oczywiście nie obyło się bez upominków :) Prezenty dostały zarówno dzieci jak i rodzice.
Poniżej nasz prezent... Pierwsze zdjęcie naszej uczennicy :)
Dzieciaki natomiast dostawały książeczki i słodycze. I co najbardziej mi się podobało, że polskie dzieciaki dostały książeczki dwujęzyczne, polsko-angielskie. Pomysł rewelacja.
***
A dziś ostatni dzień przedszkola przed świętami...
Weekend i szykujemy się do wyjazdu.
Oj oby nam pogoda dopisała i byśmy w Polsce zastali prawdziwą mroźną, śnieżną zimę :)
Add to Anti-Banner
sobota, 10 grudnia 2016
239. Piernikowa chatka
Święta tuż tuż...
Na waszych blogach każdy post świąteczny.
A i wystawy sklepowe pozostają w świątecznym klimacie.Tylko u nas wstyd się przyznać wcale a wcale świąt jeszcze nie czuć.
W poprzednich latach już z końcem listopada zaczynałam powoli przygotowania do świąt. Pierwszy zawsze był kalendarz adwentowy. Potem cała reszta dekoracji i finałowa choinka :) W tym roku nic nie robię. Wyjeżdżamy na święta do Polski więc tu w domku omija nas cała przedświąteczna gorączka.
Żal mi tylko kalendarza adwentowego :) Ale za rok sobie odbiję :)
Na waszych blogach każdy post świąteczny.
A i wystawy sklepowe pozostają w świątecznym klimacie.Tylko u nas wstyd się przyznać wcale a wcale świąt jeszcze nie czuć.
W poprzednich latach już z końcem listopada zaczynałam powoli przygotowania do świąt. Pierwszy zawsze był kalendarz adwentowy. Potem cała reszta dekoracji i finałowa choinka :) W tym roku nic nie robię. Wyjeżdżamy na święta do Polski więc tu w domku omija nas cała przedświąteczna gorączka.
Żal mi tylko kalendarza adwentowego :) Ale za rok sobie odbiję :)
Dlatego postanowiłam choć w małym stopniu zaangażować dziewczynki w magię świąt.
Pisałam wam ostatnio, że każdą sobotę przeznaczamy na czas spędzony z dziewczynkami kreatywnie :) A, że święta niebawem więc dziś padło na piernikową chatkę :)
Niestety aż tak kreatywnie nie było i samą piernikową bazę kupiliśmy ostatnio w IKEI. Ale już składanie elementów w całość i lukrowanie to inwencja twórcza moja i Andy hihihi
Nawet Melka brała udział w lukrowaniu :)
A oto efekt końcowy.
Wyszło fajnie.
Ale najważniejsze, że cała nasza czwórka bawiła się wyśmienicie :)
Add to Anti-Banner
wtorek, 6 grudnia 2016
piątek, 2 grudnia 2016
237. Day out
Tak trochę jestem zła...
Może nie na siebie, bo niezależne to wszystko ode mnie ale jednak uczucie złości jest.
A blog to miejsce gdzie mogę rozładować swoje napięcie, bo Wy jak nikt inny zrozumiecie i nie poskąpicie słowem otuchy :)
Odkąd Andrea zaczęła szkołę to większość dnia spędza tam a nie z nami :(
Często bywa tak, że staram się zorganizować wtedy Amelce jakieś zajęcia poza domem, bo dzieciątko mi się najnormalniej nudzi siedząc dzień w dzień z matką :) Najczęściej są to jakieś spacery, albo po prostu robimy razem zakupy. Ale czasem zdarzy się coś zupełnie nieoczekiwanego. Dokładnie tak jak dziś :)
Pojechaliśmy do centrum, na zakupy oczywiście. Ale trafiła się naprawdę fajna atrakcja...Zagroda Św. Mikołaja :) Hmmmm, pomyślicie co w tym nadzwyczajnego??? A no to, że moje dziewczyny nie wiedzą co to śnieg... Niestety ten kto mieszka na wyspach wie o czym piszę.
Widzicie ile radości ma moje dziecię?
I mimo, iż to tylko sztuczny śnieg to zawsze to coś :)
No i doszliśmy do sedna...
Mam straszne wyrzuty sumienia, że coś tracimy... Andy rośnie i czasu tylko dla nas mamy coraz mniej :( Smutne to strasznie... W rekompensacie kilka tygodni temu postanowiłam, że w każdą sobotę kilka godzin spędzę tylko z Andy. Porobimy coś tylko we dwie...
Na jutro mam przygotowany zestaw do dekorowania :) A czego to dowiecie się następnym razem :)
***
Takie dziś podsumowanie zrobiłam przyglądając się szczęśliwej Amelce...
Odkąd Andrea zaczęła szkołę to większość dnia spędza tam a nie z nami :(
Często bywa tak, że staram się zorganizować wtedy Amelce jakieś zajęcia poza domem, bo dzieciątko mi się najnormalniej nudzi siedząc dzień w dzień z matką :) Najczęściej są to jakieś spacery, albo po prostu robimy razem zakupy. Ale czasem zdarzy się coś zupełnie nieoczekiwanego. Dokładnie tak jak dziś :)
Pojechaliśmy do centrum, na zakupy oczywiście. Ale trafiła się naprawdę fajna atrakcja...Zagroda Św. Mikołaja :) Hmmmm, pomyślicie co w tym nadzwyczajnego??? A no to, że moje dziewczyny nie wiedzą co to śnieg... Niestety ten kto mieszka na wyspach wie o czym piszę.
Widzicie ile radości ma moje dziecię?
I mimo, iż to tylko sztuczny śnieg to zawsze to coś :)
No i doszliśmy do sedna...
Mam straszne wyrzuty sumienia, że coś tracimy... Andy rośnie i czasu tylko dla nas mamy coraz mniej :( Smutne to strasznie... W rekompensacie kilka tygodni temu postanowiłam, że w każdą sobotę kilka godzin spędzę tylko z Andy. Porobimy coś tylko we dwie...
Na jutro mam przygotowany zestaw do dekorowania :) A czego to dowiecie się następnym razem :)
***
Takie dziś podsumowanie zrobiłam przyglądając się szczęśliwej Amelce...
czwartek, 1 grudnia 2016
236. Najlepiej to nie chorować... Cz.4.
Stęskniłyście się???
Ja baaaardzo...
***
Pamiętacie kiedy zaczęły się moje kłopoty z ręką??? Było to tak dawno temu, że ja już chyba nawet nie pamiętam. Wiem tylko, że jest postęp :)
Ostatnio pisałam wam, że ustalono mi termin operacji i potem miałam długą przerwę w pisaniu.
No więc operacja odbyła się planowo, 26 września. Nie będę pisać przebiegu, bo to strasznie nudne :) Najważniejsze, że wszystko się udało. W sumie trwało to około 4 godzin ale teraz wiem, że było warto :)
Po zabiegu byłam lekko unieruchomiona, 7 tygodni gipsu, co uniemożliwiało mi codzienne funkcjonowanie. Powiem szczerze, że nie miałam ochoty na nic. Stąd ta moja długa nieobecność na blogu. Wstyd się przyznać ale nie umiem klikać jedną ręką (mimo, iż jestem praworęczna a gips miałam na lewej). Męczyło mnie to i sobie odpuściłam na jakiś czas.
Nie było łatwo. I tu wielkie podziękowania dla mojego A., był wspaniały :* Przez pierwsze tygodnie robił praktycznie wszystko, nawet wziął dwutygodniowe wolne w pracy :) Nasze dziewczynki miały mamę i tatę w jednej osobie. A mój A. miał nie dwoje ale troje dzieci :)
Teraz jestem już parę tygodni bez gipsu i jest naprawdę nieźle. W tej chwili mam rehabilitację ale ja już widzę efekty. Fakt, nadgarstek boli mnie jeszcze przy gwałtownych ruchach czy w momencie jak dźwignę coś cięższego ale fizjoterapeutka mówi, że to się da wyćwiczyć.
Poniżej parę zdjęć :)
To zdjęcie zrobiłam zaraz po przewiezieniu mnie z sali pooperacyjnej. Miałam tylko znieczulenie miejscowe wiec cały czas byłam przytomna.
A to już w domu, w pierwszej dobie po operacji... Teraz jak patrzę to nie wyglądałam tak źle hihihi
To już chyba trzeci gips z kolei...
Tu widać cięcia i szwy tuż przed ich zdjęciem.
A to już same blizny po 7 tygodniach od operacji. Nie jest źle.
Nadal też jestem na zwolnieniu lekarskim i możecie się śmiać ale bardzo się z tego cieszę... Nie dlatego, że mam wolne od pracy, nie nie nie... Ciesze się, bo dzięki temu spędzimy święta w Polsce. Pierwszy raz od pięciu lat :)
***
A jeśli chodzi o odszkodowanie to NHS bardzo utrudnia nam dostęp do dokumentacji... Mają chyba jakoś około 6miesięcy by to udostępnić więc wstrzymują jak tylko się da. Ale jak dzwoniłam ostatnio do adwokata to mówił, że coś posunęło się do przodu. Pewnie nic nie wskóram ale chce im udowodnić, że tak się z ludźmi nie postępuje.
w każdym bądź razie dam wam znać co i jak.
Ja baaaardzo...
***
Pamiętacie kiedy zaczęły się moje kłopoty z ręką??? Było to tak dawno temu, że ja już chyba nawet nie pamiętam. Wiem tylko, że jest postęp :)
Ostatnio pisałam wam, że ustalono mi termin operacji i potem miałam długą przerwę w pisaniu.
No więc operacja odbyła się planowo, 26 września. Nie będę pisać przebiegu, bo to strasznie nudne :) Najważniejsze, że wszystko się udało. W sumie trwało to około 4 godzin ale teraz wiem, że było warto :)
Po zabiegu byłam lekko unieruchomiona, 7 tygodni gipsu, co uniemożliwiało mi codzienne funkcjonowanie. Powiem szczerze, że nie miałam ochoty na nic. Stąd ta moja długa nieobecność na blogu. Wstyd się przyznać ale nie umiem klikać jedną ręką (mimo, iż jestem praworęczna a gips miałam na lewej). Męczyło mnie to i sobie odpuściłam na jakiś czas.
Nie było łatwo. I tu wielkie podziękowania dla mojego A., był wspaniały :* Przez pierwsze tygodnie robił praktycznie wszystko, nawet wziął dwutygodniowe wolne w pracy :) Nasze dziewczynki miały mamę i tatę w jednej osobie. A mój A. miał nie dwoje ale troje dzieci :)
Teraz jestem już parę tygodni bez gipsu i jest naprawdę nieźle. W tej chwili mam rehabilitację ale ja już widzę efekty. Fakt, nadgarstek boli mnie jeszcze przy gwałtownych ruchach czy w momencie jak dźwignę coś cięższego ale fizjoterapeutka mówi, że to się da wyćwiczyć.
Poniżej parę zdjęć :)
To zdjęcie zrobiłam zaraz po przewiezieniu mnie z sali pooperacyjnej. Miałam tylko znieczulenie miejscowe wiec cały czas byłam przytomna.
A to już w domu, w pierwszej dobie po operacji... Teraz jak patrzę to nie wyglądałam tak źle hihihi
To już chyba trzeci gips z kolei...
Tu widać cięcia i szwy tuż przed ich zdjęciem.
A to już same blizny po 7 tygodniach od operacji. Nie jest źle.
Nadal też jestem na zwolnieniu lekarskim i możecie się śmiać ale bardzo się z tego cieszę... Nie dlatego, że mam wolne od pracy, nie nie nie... Ciesze się, bo dzięki temu spędzimy święta w Polsce. Pierwszy raz od pięciu lat :)
***
A jeśli chodzi o odszkodowanie to NHS bardzo utrudnia nam dostęp do dokumentacji... Mają chyba jakoś około 6miesięcy by to udostępnić więc wstrzymują jak tylko się da. Ale jak dzwoniłam ostatnio do adwokata to mówił, że coś posunęło się do przodu. Pewnie nic nie wskóram ale chce im udowodnić, że tak się z ludźmi nie postępuje.
w każdym bądź razie dam wam znać co i jak.
Subskrybuj:
Posty (Atom)