Strony

czwartek, 17 września 2015

195. Praca na pełen etat :(

Było taaaak fajnie :(
Całe dnie spędzałam z moimi dziewczynkami w domu... Miałyśmy już wypracowany swój plan dnia. Pobudka, poranna toaleta, śniadanie, zabawa, drzemka, potem obiadek, znowu zabawa... I tak do wieczora przez siedem dni w tygodniu... Nie łatwe to zadanie ale kochałam to ponad wszystko.
Widziałam jak rosną, jak uczą się nowych rzeczy, czekałam na pierwsze słowo Amelki i pierwszy krok... Uwielbiałam odprowadzać Andy do przedszkola i czekać w napięciu na jej powrót... Roześmiane buzie, szaleństwo, płacz i tulasy :)
To było moje życie do tej pory...


Aż nagle wszystko się zmieniło... Nic już nie będzie takie samo... I to mnie właśnie tak przeraża :(


Skończył mi się urlop macierzyński i czas było wracać do pracy.
Po takim wstępie to pomyślicie, że się nie ciesze z powrotu... Ale jest inaczej, naprawdę... Tylko boję się, że teraz tyle mnie ominie... :(


Do pracy wróciłam na nocną zmianę.Pracowałam w poniedziałek i we wtorek, no i kolejna nocka dziś. Jest fajnie, tylko teraz już wiem jak potem w ciągu dnia człowiek pada ze zmęczenia. A chcąc pospać normalnie ucieka cały dzień z życiorysu. Niestety nie da się tego pogodzić. Praca w nocy, spanie w dzień a czas z dziećmi skraca się maksymalnie :( Fakt są dni wolne, bo przecież nie pracuje się siedem dni w tygodniu. Ale wierzcie mi, nawet jak już mam ten dzień wolny to nic mi się nie chce.
Mam nadzieję, że jak wpadnę w rutynę to wszystko się unormuje, bo jeśli nie to czarno to widzę...


Trzymajcie kciuki :)
A teraz uciekam przygotować obiadek dziewczynkom i czekam na Andy jak wróci z przedszkola :) Mam nadzieję, że będzie uśmiechnięta i w dobrym humorku :)
Pozdrawiam i buziaki dla Was :)

niedziela, 6 września 2015

194. Szkocja w cztery dni...

Ktoś zada sobie pytanie: 'czy to w ogóle możliwe?'
W dodatku z dwójką małych dzieci???
 Śmiało odpowiadam, że tak :)
Sprawdziliśmy i teraz opowiem jak nie planować tygodniami wyjazdu, tylko spakować się i jechać... :) Totalny spontan...

Dokładnie jakieś 3-4 dni przed, wpadliśmy na pomysł wyjazdu... A. miał parę dni wolnych, a ja zaraz mam wrócić do pracy. To była najlepsza okazja żeby naładować akumulatory. Trzeba było to wykorzystać. A, że mieszkamy na wyspach, które oferują tyle piękna, padło na Szkocję.
Ostatnim razem kiedy tam byliśmy, w grudniu zeszłego roku, obiecałam sobie, że na pewno tu jeszcze wrócę. Wtedy nie bardzo mogłam zwiedzać, byłam w ciąży z Amelką :) Teraz nadrobiłam.


***


Poniedziałek, 31 sierpnia, godzina wczesna rano, wyjazd.
Czekała nas długa droga, 220 mili... Dzieciaki jeszcze spały więc nie było źle, mogliśmy spokojnie jechać. Przeraziłam się tylko jak zaczęło padać. Ale już na trasie się przejaśniło i do końca pobytu mieliśmy piękną pogodę :)
Pierwszy przystanek mieliśmy w Rosslyn. Niektórzy z was może wiedzą, że znajduje się tam słynna kaplica, w której kręcono film 'Kod Da Vinci'. Może dlatego zjeżdżają się tam tłumy... ja byłam zachwycona. Może nie tyle kaplicą, bo szczerze powiem, że na filmie wyglądała na większą, ale samą okolicą. Cudowne miejsce... Dla kogoś kto lubi zabytki i historię polecam...






Na wieczór zameldowaliśmy się w hotelu, w Glasgow. Wszyscy byliśmy tak zmęczeni, że pokapaliśmy się, nakarmiłam dziewczynki i położyliśmy się spać :)

***

Wtorek, 1 września.
Wczesne śniadanko, bo przecież dziewczynki wstają grubo przed godziną 7 :) To nic, że rodzice chcą pospać... Pakowanko i dalej w drogę... Dziś w planach mieliśmy zwiedzanie zamku w Stirling. 'Zamek słynie ze swojego pięknego położenia, pod tym względem stanowi poważną konkurencję nawet dla zamku w Edynburgu. Usytuowanie na wulkanicznej skale zapewnia, że jest on widoczny z odległości wielu mil.' (tu przeczytacie więcej na ten temat).



Fantastyczny dzień. Nie dość, że pogoda piękna, widoki wspaniałe to i dziewczynki zachowywały się super :) Ach jak cieszą takie dni.
Wieczorkiem, dość późnym, zameldowaliśmy się w hotelu w Perth. Piękne miasteczko, nie odmówiliśmy sobie przyjemności przespacerowania się deptakiem wzdłuż rzeki Tay.



***

Środa, 2 września.
Kolejna wczesna pobudka :) Tym razem skoro świt, bo czekała nas długa droga. Dziś odwiedzimy wyspę Skye. Ta przepiękna wyspa jest drugą co do wielkości (1700km²) wyspą Szkocji a czwartą w Wyspach Brytyjskich. Największa i położona najbardziej na północ w archipelagu Hebrydów Wewnętrznych.
My wybraliśmy Neist Point Lighthouse... Zakochałam się w tym zakątku ziemi. Niestety było tak wietrznie, że po dojechaniu na miejsce Amelka została w samochodzie a my z Andy wysiedliśmy na chwilkę by zrobić pamiątkowe zdjęcie. Szkoda, bo plany mieliśmy wielkie. Chcieliśmy przejść się jednym ze szlaków turystycznych wzdłuż morza. Jednak wiatr był za silny dla dziewczynek. Ale obiecałam sobie, że spełnię te marzenie jak tylko dziewczynki będą starsze, za parę lat :)





Ten dzień był męczący, i dla dziewczynek i dla nas. Cały dzień w samochodzie... Ale wytrwaliśmy i muszę przyznać, że Andy i Amelka zasługują na medal :)
Tym razem zatrzymaliśmy się w Inverness... Stąd mieliśmy blisko do kolejnego punktu na naszej mapie.

***

Czwartek, 3 września.
Dziś wyspaliśmy się wszyscy... Nawet dziewczynki wstały grubo po 8 :) Normalnie w domu to się nie zdarza, ale wczorajszy dzień bardzo je zmęczył.
Na spokojnie ogarnęliśmy się ze wszystkim, wymeldowaliśmy się z hotelu i ruszyliśmy na spotkanie z Nessie. Będąc w Szkocji nie wyobrażam sobie by nie odwiedzić tego słynnego na całym świecie jeziora. O potworze z Loch Ness słyszał chyba każdy z nas. I mimo, iż nigdy nie udowodniono istnienia Nessie to już sam fakt wzbudza naszą wyobraźnię :)


Odwiedziliśmy Centrum Nessie, gdzie puszczono nam film o przypuszczeniach i faktycznym istnieniu potwora :) Jednak stwierdzam, że jak dla mnie nie było to bardzo interesujące... Tym bardziej, że Andy nie mogła usiedzieć na miejscu i przeszkadzała wszystkim wkoło. A. musiał się z nią ewakuować :) Ale nie ma czego żałować.
Potem już było dużo ciekawiej... Ale sami zobaczcie jak jest tam pięknie...


I to był nasz ostatni dzień... W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Dolinę Glen Coe, co dosłownie znaczy Dolina Łez. Więcej o tym miejscu możecie przeczytać tutaj, ja dodam tylko, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widziałam.




***

Jak sami widzicie, można wybrać się w objazdową wycieczkę z dziećmi :)
Przyznaję, momentami było ciężko ale widoki i przeżycia rekompensują wszystko. Poza tym byliśmy tylko we czworo, nigdzie nie musieliśmy się spieszyć, nie myśleliśmy o niczym innym tylko o nas :)