Strony

środa, 30 października 2013

61. Ciężki powrót...

Witajcie kochani!!!
Miło być znów z wami i móc czytać nowe wpisy...

A więc stało się... Wróciłam do pracy i jakoś przeżyłam pierwsze dwa dni (poniedziałek i wtorek). Pomyślicie sobie "Co to jest dwa dni :)"... Niestety mi było dość ciężko... Pracuję w systemie 12-godzinnym... No i miałam dziewięć miesięcy przerwy, a to nie mało. 
W sumie o pracę się nie martwiłam. Nie można przecież zapomnieć jazdy na rowerze a z praca jest dokładnie tak samo. Moje myśli krążyły ciągle przy mojej małej księżniczce... Niestety nie mogłam się tego wyzbyć i co przerwa dzwoniłam do mojego A. z zapytaniem jak sobie oboje radzą. "Doskonale" słyszałam odpowiedź za każdym razem :) Usłyszałam jeszcze "Po co ciągle dzwonisz, możesz być spokojna i zająć się pracą" :) No już jak tak mnie zbywa to naprawdę nie miałam się o co martwić :)
Zresztą i tak jestem szczęściarą... Nie muszę się stresować, że oddałam moją małą kruszynkę pod opiekę komuś obcemu. Mamy ten komfort i możemy sami się nią opiekować... Menadżer w naszej firmie nie robił nam kłopotów ustawiając nam przeciwne zmiany :)
Jednak żeby nie było tak bezproblemowo to problem jest :) Ale innego typu hihihi Mój A. jak to mężczyzna zostawia mi codziennie taaaaaaki bałagan, że jak przychodzę, to biorę szybki prysznic i zastanawiam się w co ręce włożyć :))) Ach ci mężczyźni... Niestety nie można mieć wszystkiego prawda :) Ważne, że kruszynka jest w dobrych rękach.

Tak więc dziś tylko szybki wpis, bo padam ze zmęczenia a jeszcze wieczorny wypad do sklepu nas czeka... W końcu coś trzeba jeść a jeszcze chwila i w naszej lodówce tylko światlo będzie można zobaczyć :)))

Pozdrawia was już pracująca zawodowo, na pełny etat, mamuśka :)
Trzymajcie sie cieplutko...
M.

niedziela, 27 października 2013

60. Flowers'y

Przyszedł czas na roślinki... 
Ostatni raz pokazywałam wam swoje orchidee w czerwcu... Dużo się zmieniło od tego czasu... I kilka jeszcze nowych przybyło :) Kilka to znaczy całe dwie :) Teraz mam ich już pięć...

Najpierw przypomnę wam jak teraz wyglądają moje wcześniejsze ślicznotki...

Numer jeden...
Numer dwa...
Numer trzy...

Przepięknie zaczynają puszczać już kolejne łodyżki i nowe pąki :)

A to nowe, urodzinowe...

Numer cztery...
I nymer pięć...

Hmmm, i przybyło kfiatuszkóf do koffania :)))


Chciałam wam jeszcze wspomnieć, że jutro już wracam do pracy.... Urlop macierzyński się skończył więc pora wracać... Trzymajcie kciuki... Ależ mam stresa...

Pozdrawiam cieplutko
M.

piątek, 25 października 2013

59. Szperanie, drukowanie, wycinanie i układanie :)

...... Dziwnie brzmi mój tytuł??? Być może... Ale w końcu mogę pochwalić się wam prezentem, o którym wspominałam w ostatnim wpisie (tutaj).... Wyszedł rewelacyjnie... Ale od początku :)

Prezent oczywiście jest przeznaczony dla moich rodziców, co również już wspominałam...
Początkowo miał to być kubeczek ze zdjęciem mojej Andy. Jednak im bliżej było wyjazdu mojego brata, tym bardziej kiełkował i rósł jeszcze jeden pomysł na niespodziankę... Wymyśliłam sobie, że fajnie by było zrobić im również album, który pokaże jak zmieniała się moja Andy przez te 7 miesięcy... Tak więc ostatniego wieczora wzięłam się do pracy. Wyszperałam wszystkie pliki ze zdjęciami, od narodzin do dziś. A że nie było tego mało, to miałam problem z wyborem...
Kurczę tak na dobrą sprawę to mogłabym zrobić im ze trzy a nie jeden album i też bym się zastanawiała nad wyborem... Ale nie było już czasu. Dobrze, że jestem posiadaczką niesamowitej drukarki do zdjęć... Drukowanie poszło gładko... Hihihi















Tak więc zdjęcia wybrane... I podrukowane... Teraz czas na cięcie... :))) I kolejny problem, bo tych zdjęć było mnóstwo... Nie było innego wyjścia jak zatrudnić brata do pomocy. We dwoje poszło nam błyskawicznie :) Dzięki S. :*





























Jak patrzę teraz na te zdjęcia, to widzę, że u mnie zawsze wszystkiego pełno :) Nawet moja robótka ręczna się po trosze załapała hihihi...

Kolejny krok poukładać zdjęcia według dat i zdarzeń... Ale w tym nikt już mi nie mógł pomóc, to chciałam zrobić sama... Ależ miałam przy tym zabawę :)Moc wspomnień.

A to końcowy efekt...

Mnie się podoba bardzoooo...A dziadkom jak się podoba, nawet łezka się pokazała jak nam dziękowali przez skype... Uwielbiam takie momenty, kiedy mogę sprawić komuś taką niespodziankę :)))

Ale to jeszcze nie wszystko :) Na sam koniec zostawiłam najlepsze :) Teraz prezentacja wcześniej już zapowiedzianego kubeczka...

No, teraz jest już wszystko :D
I jak się podoba???

Pozdrawiam kochani...
M.

czwartek, 17 października 2013

58. Pierwszy prezent...

Oho, ale się rozpisałam... Jak nie piszę to nie piszę, a jak już to przestać nie mogę :))) Ale nie będę się powstrzymywać hihihi... Wybaczcie...

Jakiś już czas zastanawiałam się nad prezentem dla rodziców... Chciałabym im podarować coś, co przypominałoby im Andreę i żeby mogli się cieszyć wnusią na co dzień. Mieszkają daleko od nas. Brat mój akurat jest więc z doręczeniem nie będzie problemu...
No i wymyśliłam... Jak byliśmy w Polsce poprosiłam siostrę,by brat jej męża zrobił mi nadruk na body dla małej. Ma taką możliwość, bo pracuje w firmie która zajmuje się właśnie nadrukami na ubraniach...) Body wyszło idealnie. Dostaną więc kubeczki ze zdjęciem małej i dodatkowo cały album ze zdjęciami 'od porodu do dziś' :) Fajny prezent??? Znam swoich rodziców i wiem, że będą zadowoleni. Ba, nawet więcej, będą szczęśliwi...
I dziś zrobiliśmy w końcu sesję zdjęciową w nowym wdzianku ;) Zdjęcia wyszły super... Wybraliśmy trzy najlepsze, ale wam pokażę sześć moich ulubionych...Chcecie zobaczyć?? No to proszę... Nasza mała Andy, prawie siedmiomiesięczna dziewucha :)))


















No to zdjęcia są, a kubeczki pokażę jak dojdą od producenta :)

Buziaki i pozdrawiam...

środa, 16 października 2013

57. Birthday Party!!!

Ostatnie dwa dni były najlepsze od jakiegoś czasu.
Urodziny... W moim wieku wydawałoby się, że już się nie ma z czego cieszyć, lata lecą a człowiek się starzeje. Ja jednak należę do ludzi doceniających "chwilę"... Dzięki temu ostatnie dwa dni były cudowne.
W tym roku, inaczej jak do tej pory, świętowaliśmy dwa dni moje urodzinki :) Trochę to zasługa mojego brata i jego wizyty u nas :) Ale wszystko po kolei...

Dzień pierwszy, poniedziałek 14 października...
Ranek zaczął się nie specjalnie... Chyba źle spałam, bo miałam fatalny humor... No i oberwało się mojemu A., przyznam niewinnie... Ale do tego doszłam późnym wieczorem :) Potem już było lepiej, coraz lepiej...
Mój A. zaplanował na dziś wyjście do buffetu, z okazji mego święta... Mieliśmy pójść wszyscy razem, czyli nasza trójka, teść i mój brat :) Zazwyczaj obchodzimy takie święta tylko we dwoje, a dziś zrobiliśmy odstępstwo od zasady :)
Na tę okazję wybrał buffet Tops... I teraz już mogę wam powiedzieć, że to był strzał w dziesiątkę... Dużo fajniejszy od Red World buffet... No i jedzenie bez porównania, zwłaszcza słodkości :) Serwują tam dosłownie wszystko, kuchnię indyjską, tajską, włoską, japońską i kilka innych... Mnie osobiście smakował najbardziej makaron chiński i baranina :) Palce lizać...


I oczywiście moje sushi... Mniam... Nie jadłam lepszych...

Ale największym zaskoczeniem był tort... Nie przypuszczałam, że do tego wszystkiego dojdzie jeszcze torcik... Jedliśmy i nagle z głośników słychać 'Happy Birthday to you...'... Przysięgam, ale pierwsze co mi przyszło na myśl to, że ktoś dziś ma też urodziny i zastanawiałam się kto :) A tu patrzę kelnerka podchodzi do naszego stolika :) Normalnie wbiło mnie w fotel... Popłakałam się...
Jednogłośnie stwierdzam, że to były najlepsze moje urodziny... Dziękuję kochani :*
A to mały zdjęciowy skrócik:




























Już wiem, że odwiedzimy Tops'a nie raz... Jak przyleci do  nas w święta moja siostra z rodzinką to musowo muszę ich tam zabrać :)

And finally second day :) 15 października...
Ciąg dalszy urodzin...
Obiecałam mojemu bratu, że zabiorę go do parku rozrywki... Nigdy jeszcze nie miał okazji jazdy na rollercoaster'ach, więc ja mu to udostępniłam... Tak więc czekał nas kolejny przyjemny dzionek. Pogoda też nam dopisała, 14st i słońca do bólu :)
Pojechaliśmy do Blackpool, do Blackpool Pleasure Beach (tu znajdziecie wszelkie informacje)...Cały dzień jazda, jazda i jazda :) Przyznam, że to moja czwarta wizyta na rollercoaster'ach, ale im jestem starsza tym większego mam pietra... Dlatego tym razem zaliczyłam tylko dwie kolejki... Ale jak dla mnie wystarczyło. Większą frajdę miałam widząc roześmiane twarze mojego A. i mojego brata :) Bawili się jak dzieci...
A tak się bawiliśmy:

No i to by było na tyle... Fajnie było ale się już skończyło :) Teraz aż do następnego roku...Do zobaczenia i mam nadzieję, że nadal będziecie ze mną...

sobota, 12 października 2013

56. Odwiedzinki...

Przez kolejne dwa tygodnie będę miała u siebie specjalnego gościa :) W sumie znowu z opóźnieniem piszę, bo już prawie tydzień temu (dokładnie w niedzielę 6 października) przyleciał do nas mój młodszy brat z NY. Ostatni raz widzieliśmy się na naszym ślubie ponad dwa lata temu. Tym bardziej się cieszę z naszego spotkania. Cała moja rodzinka porozrzucana jest po świecie, a większość mieszka w US. Nie mamy więc możliwości częstego odwiedzania się, tak więc każda wizyta jest na wagę złota :)))

A poza tym S. pierwszy raz spotkał się z moją córcią... Nie miał jeszcze okazji poznania Andrei i zobaczenia jej na żywo.
Już na lotnisku Andy od razu pokochała wujka, uśmiechnęła się, wyciągnęła do niego rączki a nas miała kompletnie gdzieś... Mała zdrajczyni hihihi... Ale w sumie to dobrze, może w końcu odpocznę a S. poniańczy pikulinkę :)
Muszę tylko zorganizować bratu jakąś rozrywkę, może zwiedzanie miasta, park rozrywki i zoo... Zobaczymy. Bo jak narazie to tylko pomaga nam w końcowych remontach domowych :) Najważniejsze, że drzwi na yard wymienione. Tak wyglądają...

Ok uciekam, bo już późno :) A tu trzeba jeszcze dzidzię nakarmić i położyć... Dobrej nocki kochani :)