Witajcie kochani!!!
Miło być znów z wami i móc czytać nowe wpisy...
A więc stało się... Wróciłam do pracy i jakoś przeżyłam pierwsze dwa dni (poniedziałek i wtorek). Pomyślicie sobie "Co to jest dwa dni :)"... Niestety mi było dość ciężko... Pracuję w systemie 12-godzinnym... No i miałam dziewięć miesięcy przerwy, a to nie mało.
W sumie o pracę się nie martwiłam. Nie można przecież zapomnieć jazdy na rowerze a z praca jest dokładnie tak samo. Moje myśli krążyły ciągle przy mojej małej księżniczce... Niestety nie mogłam się tego wyzbyć i co przerwa dzwoniłam do mojego A. z zapytaniem jak sobie oboje radzą. "Doskonale" słyszałam odpowiedź za każdym razem :) Usłyszałam jeszcze "Po co ciągle dzwonisz, możesz być spokojna i zająć się pracą" :) No już jak tak mnie zbywa to naprawdę nie miałam się o co martwić :)
Zresztą i tak jestem szczęściarą... Nie muszę się stresować, że oddałam moją małą kruszynkę pod opiekę komuś obcemu. Mamy ten komfort i możemy sami się nią opiekować... Menadżer w naszej firmie nie robił nam kłopotów ustawiając nam przeciwne zmiany :)
Jednak żeby nie było tak bezproblemowo to problem jest :) Ale innego typu hihihi Mój A. jak to mężczyzna zostawia mi codziennie taaaaaaki bałagan, że jak przychodzę, to biorę szybki prysznic i zastanawiam się w co ręce włożyć :))) Ach ci mężczyźni... Niestety nie można mieć wszystkiego prawda :) Ważne, że kruszynka jest w dobrych rękach.
Tak więc dziś tylko szybki wpis, bo padam ze zmęczenia a jeszcze wieczorny wypad do sklepu nas czeka... W końcu coś trzeba jeść a jeszcze chwila i w naszej lodówce tylko światlo będzie można zobaczyć :)))
Pozdrawia was już pracująca zawodowo, na pełny etat, mamuśka :)
Trzymajcie sie cieplutko...
M.