A już tak było dobrze...
Za długo nie pisałam o żadnej chorobie no to wywołałam wilka z lasu :(
Jak zwykle choróbsko kolejny raz dopadło Andy... Bidulka, zazwyczaj jak choruje to w weekendy... I tym razem to samo. Sobota była ok, dziecko zdrowe, pełne energii; a niedziela - pobudka 5rano z temperaturą 39,1 i płaczem, że boli buzia.
Położyła się na podłodze, nakryła koszulką A. i płakała. Ależ mi serducho pękało jak na nią patrzyłam... Nie dała się w ogóle dotknąć...
A. był w pracy. Dotrwaliśmy jakoś do 8rano (przy pomocy paracetamolu) i jak tylko A. wrócił zadzwoniliśmy do szpitala. Umówili nam wizytę w ekspresowym tempie, za 15minut. Szok, postarali się pierwszy raz. Całe szczęście, że moja sis jest, mogłam więc zostawić z nią Amelkę.Przynajmniej o nią nie musiałam się teraz martwić.
Pojechaliśmy, ale tu musieliśmy odczekać swoje :( Kto mieszka na wyspach wie o czym mówię. Jednak na szczęście nie trwało to jakoś bardzo długo.
Diagnoza jednoznaczna... Mononukleoza... Ale dla potwierdzenia wysłano nas na oddział dziecięcy...
No i zaczęła się kolejna przygoda w szpitalu :(
Zważyli Andy - 14,750kg... Zmierzyli - 94cm... i zrobili podstawowe badania...
Najtrudniej było wziąć próbkę moczu... Andy nosi jeszcze pieluszki i za żadne skarby nie dała się przekonać do nasiusiania w nocniczek. Minęło kilka godzin nim się udało, i to cudem...
Tu lekarka podejrzewała zapalenie pęcherza, bo mała skarżyła się na bóle w dolnych partiach, no i te długie oczekiwanie na mocz.... Ale po badaniach wyszło, że mocz jest czysty i to mononukleoza.
Zdiagnozowali i puścili do domu... Żadnych leków tylko spray na gardło, żeby jej ulżyć i to wszystko... Zalecenie: zbijać gorączkę co 2-3 godziny paracetamolem i nurofenem i nawilżać gardło sprayem... Obserwować małą i czekać...
No a dziś, na druga dobę od wizyty na oddziale, nadal temperatura utrzymuje się w okolicach 38-39... Choć mimo wysokiej temperatury jest trochę jakby lepiej. Dużo pije i zjadła nawet serek.
Teraz zasnęła i oby spała długo... Przynajmniej się regeneruje i się nie męczy.
Za długo nie pisałam o żadnej chorobie no to wywołałam wilka z lasu :(
Jak zwykle choróbsko kolejny raz dopadło Andy... Bidulka, zazwyczaj jak choruje to w weekendy... I tym razem to samo. Sobota była ok, dziecko zdrowe, pełne energii; a niedziela - pobudka 5rano z temperaturą 39,1 i płaczem, że boli buzia.
Położyła się na podłodze, nakryła koszulką A. i płakała. Ależ mi serducho pękało jak na nią patrzyłam... Nie dała się w ogóle dotknąć...
A. był w pracy. Dotrwaliśmy jakoś do 8rano (przy pomocy paracetamolu) i jak tylko A. wrócił zadzwoniliśmy do szpitala. Umówili nam wizytę w ekspresowym tempie, za 15minut. Szok, postarali się pierwszy raz. Całe szczęście, że moja sis jest, mogłam więc zostawić z nią Amelkę.Przynajmniej o nią nie musiałam się teraz martwić.
Pojechaliśmy, ale tu musieliśmy odczekać swoje :( Kto mieszka na wyspach wie o czym mówię. Jednak na szczęście nie trwało to jakoś bardzo długo.
Diagnoza jednoznaczna... Mononukleoza... Ale dla potwierdzenia wysłano nas na oddział dziecięcy...
No i zaczęła się kolejna przygoda w szpitalu :(
Zważyli Andy - 14,750kg... Zmierzyli - 94cm... i zrobili podstawowe badania...
Najtrudniej było wziąć próbkę moczu... Andy nosi jeszcze pieluszki i za żadne skarby nie dała się przekonać do nasiusiania w nocniczek. Minęło kilka godzin nim się udało, i to cudem...
Tu lekarka podejrzewała zapalenie pęcherza, bo mała skarżyła się na bóle w dolnych partiach, no i te długie oczekiwanie na mocz.... Ale po badaniach wyszło, że mocz jest czysty i to mononukleoza.
Zdiagnozowali i puścili do domu... Żadnych leków tylko spray na gardło, żeby jej ulżyć i to wszystko... Zalecenie: zbijać gorączkę co 2-3 godziny paracetamolem i nurofenem i nawilżać gardło sprayem... Obserwować małą i czekać...
No a dziś, na druga dobę od wizyty na oddziale, nadal temperatura utrzymuje się w okolicach 38-39... Choć mimo wysokiej temperatury jest trochę jakby lepiej. Dużo pije i zjadła nawet serek.
Teraz zasnęła i oby spała długo... Przynajmniej się regeneruje i się nie męczy.
Bidulka malusia... Zdrówka życzę! A Tobie siły na to wszystko.
OdpowiedzUsuńBidulka malusia... Zdrówka życzę! A Tobie siły na to wszystko.
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńTa mononukleoza i do Was dotarła. U Miska podejrzewali tę chorobę ale okazało się, że to ostre zapalenie węzłów chłonnych szyjnych i migdałów. My wegetowaliśmy w szpitalu ale już dochodzimy do normalności. Ale w pokoju mieliśmy dwójkę z tą chorobą.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, tylko to wymaga czasu. pozdrawiam i zdrowiejcie
Wiem, że z tego wyjdziemy ale czasem już mi brakuje sił na walkę z tym wszystkim... Ale taka moja rola matki...
UsuńDziękuję za wsparcie :)
Mam nadzieję Madziu, że jest już lepiej. Tak mi żal malutkiej. Trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńDziękuję Danusiu...
UsuńŻebyś ty widziała Andrunię... Bidula cały czas śpi, plącze albo tuli się u mnie w rączkach... Kompletnie jest bez siły a zawsze taka pełna energii :(
Współczuję Madziu, życzę Ci kochana siły , a małej zdrowia. Dobrze , że masz siostrę przy sobie. Buźka.
OdpowiedzUsuńDzięki Aga... Nawet nie wiesz ile mi w tym czasie siostra pomogła :)
UsuńNa szczęście dzieciaki czują się dziś lepiej ...
I oby już tak zostało :)
Pozdrawiam kochana
o rety...jesteś kolejną mamą, u której dziecka wykryto mononukleozę....straszne rzeczy sie dzieją!!! ZDRÓWKA życzę, bo aż serce się kraja jak się widzi takie dzieci chore z gorączką i w ogóle :(
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo bardzo za słowa otuchy :)
UsuńBiedna mała :( Dużo zdrówka dla Was wszystkich, a dla Ciebie dodatkową dawkę cierpliwości...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Madziu.
Dziękuję Reniu :)
Usuń