Urodziny... W moim wieku wydawałoby się, że już się nie ma z czego cieszyć, lata lecą a człowiek się starzeje. Ja jednak należę do ludzi doceniających "chwilę"... Dzięki temu ostatnie dwa dni były cudowne.
W tym roku, inaczej jak do tej pory, świętowaliśmy dwa dni moje urodzinki :) Trochę to zasługa mojego brata i jego wizyty u nas :) Ale wszystko po kolei...
Dzień pierwszy, poniedziałek 14 października...
Ranek zaczął się nie specjalnie... Chyba źle spałam, bo miałam fatalny humor... No i oberwało się mojemu A., przyznam niewinnie... Ale do tego doszłam późnym wieczorem :) Potem już było lepiej, coraz lepiej...
Mój A. zaplanował na dziś wyjście do buffetu, z okazji mego święta... Mieliśmy pójść wszyscy razem, czyli nasza trójka, teść i mój brat :) Zazwyczaj obchodzimy takie święta tylko we dwoje, a dziś zrobiliśmy odstępstwo od zasady :)
Na tę okazję wybrał buffet Tops... I teraz już mogę wam powiedzieć, że to był strzał w dziesiątkę... Dużo fajniejszy od Red World buffet... No i jedzenie bez porównania, zwłaszcza słodkości :) Serwują tam dosłownie wszystko, kuchnię indyjską, tajską, włoską, japońską i kilka innych... Mnie osobiście smakował najbardziej makaron chiński i baranina :) Palce lizać...
I oczywiście moje sushi... Mniam... Nie jadłam lepszych...
Ale największym zaskoczeniem był tort... Nie przypuszczałam, że do tego wszystkiego dojdzie jeszcze torcik... Jedliśmy i nagle z głośników słychać 'Happy Birthday to you...'... Przysięgam, ale pierwsze co mi przyszło na myśl to, że ktoś dziś ma też urodziny i zastanawiałam się kto :) A tu patrzę kelnerka podchodzi do naszego stolika :) Normalnie wbiło mnie w fotel... Popłakałam się...
Jednogłośnie stwierdzam, że to były najlepsze moje urodziny... Dziękuję kochani :*
A to mały zdjęciowy skrócik:
Już wiem, że odwiedzimy Tops'a nie raz... Jak przyleci do nas w święta moja siostra z rodzinką to musowo muszę ich tam zabrać :)
And finally second day :) 15 października...
Ciąg dalszy urodzin...
Obiecałam mojemu bratu, że zabiorę go do parku rozrywki... Nigdy jeszcze nie miał okazji jazdy na rollercoaster'ach, więc ja mu to udostępniłam... Tak więc czekał nas kolejny przyjemny dzionek. Pogoda też nam dopisała, 14st i słońca do bólu :)
Pojechaliśmy do Blackpool, do Blackpool Pleasure Beach (tu znajdziecie wszelkie informacje)...Cały dzień jazda, jazda i jazda :) Przyznam, że to moja czwarta wizyta na rollercoaster'ach, ale im jestem starsza tym większego mam pietra... Dlatego tym razem zaliczyłam tylko dwie kolejki... Ale jak dla mnie wystarczyło. Większą frajdę miałam widząc roześmiane twarze mojego A. i mojego brata :) Bawili się jak dzieci...
A tak się bawiliśmy:
No i to by było na tyle... Fajnie było ale się już skończyło :) Teraz aż do następnego roku...Do zobaczenia i mam nadzieję, że nadal będziecie ze mną...
Wszystkiego Najlepszego Madziu i spełnienia marzeń! Nie mogę wysłać do Ciebie wiadomości chyba żle odczytuje meila. Zrobię tabliczkę i wyślę na mail czy ci się podoba, ale może napisz do mnie (znajdziesz na blogu adres) a ja wtedy będę miała dobry do Ciebie adres i bez problemu odpowiem :)
OdpowiedzUsuńMadziu serdecznie dziękuję za życzonka :) I już przeskakuję na maila :) Pozdrawiam...
Usuń