Wczoraj, 8 lipca, mój mąż zrobił nam niesamowitą niespodziankę.... Zabrał nas nad morze irlandzkie do Rhyl. Razem z nami pojechała też Karolina, moja przyjaciółka, więc tym bardziej dzień zaliczam do udanych :)
Pogoda dopisała nam przez cały dzień. Było słonecznie, prawie 28 stopni, a do tego lekka morska bryza. Wymarzona pogoda. Zajechaliśmy około 14 i od razu rozłożyliśmy się na plaży. Oczywiście mój mąż pierwszy poszedł do wody ale stwierdził, że woda jest za zimna i nie chciał pływać :) Potem zostawiłam mu mała i poszłyśmy obie z Karoliną. Ja nie wytrzymałam i od razu się zanurzyłam. Ależ fantastyczne uczucie... Obiecałam sobie, że kiedyś muszę mieć taki mały domek nad morzem :)
Mieliśmy też okazję zaobserwować odpływ.... Pierwszy raz widziałam jak woda daleko odpływa w głąb morza... Przepiękny widok....
|
Rhyl, Walia |
|
Rhyl, Walia |
|
Nasza plaża |
|
Odpływ... |
Cały dzień błogiego lenistwa. Nie mogłam wymarzyć sobie lepiej tego dnia.
Poza tym to pierwsza wizyta mojej maleńkiej nad morzem... :) Byłam ciekawa jak się zachowa, czy będzie płakać jak dotknie wody, czy wystraszy się szumu fal... Takie reakcje zauważałam wcześniej u innych małych dzieci. Jednak moja Andrea zachowała się zupełnie inaczej.... Nie bała się wody i nie zraziło ją to, że woda była zimna... Wręcz była zainteresowana i podobało się jej pluskanie nóżkami o wodę :)
|
Pierwszy kontakt z morzem :) |
Moja kochana Pyza miała tyle atrakcji, że przespała całą noc... Ani razu nawet się nie zbudziła do jedzenia :) Słoneczko wymęczyło moją kruszynkę :)
Fantastyczny dzień.... Dziękuję kochanie :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz