Wy też tak macie, że jak szaro za oknem to nic wam się nie chce? Czy tylko mnie ogarnia niemoc...???
Od rana pada deszcz, wieje wiatr... W ogóle tak jesiennie już zaczęło się robić. Moje dziewczyny też jakieś takie płaczące od rana... No nic tylko trzasnąć drzwiami i zostawić to za sobą na chwilę...
Czasem, tak jak dziś, potrzebuję porządnego reseta... Ale jak to zrobić?... A. pracuje równie ciężko... Prawie wszystkie noce spędzam sama z dziewczynkami... Dni również należą tylko do mnie i dziewczynek, bo A. zmęczony po pracy śpi... I tak od kilku już dobrych tygodni... Nie żebym się uskarżała. Zdaję sobie sprawę, że nie ja pierwsza i nie ostatnia. Ale czasem jest tak ciężko... Może nie tyle fizycznie co psychicznie...
Czasem nawet sobie myślę, że tylko psychiatryk mnie uratuje... Tak, tak śmiejcie się... A ja naprawdę się tak czuję...
Np. dziś... Zrobiłam coś najbardziej niemądrego na świecie... Nie wiem jak ale zgubiłam papierowy oryginał provinsional driving license... To jest bardzo ważny dokument... Ważniejszy niż plastikowy dokument... Siadłam i najnormalniej w świecie rozpłakałam się... Nerwy mi puściły... Cholerka, jak to się mogło stać... Jeszcze rano miałam to w torebce a jak wróciliśmy z zakupów dokumentu już nie było. Obszukałam wszędzie, torebkę, samochód... Zapadło się pod ziemię...
A potem przypomniałam sobie, że może wypadło mi jak w toalecie sklepowej zmieniałam Amelce pieluszkę... Spieszyłam się, bo Andy marudziła, więc najpewniej wtedy wypadło :( No to dupa...
A. chciał zadzwonić i zapytać co w tej sytuacji zrobić ale dziś pracują tylko do 12. Ale jak to mój mąż, poszperał w necie i doczytał, że jakiś czas temu znieśli te papierowe dokumenty i teraz tylko wazny jest ten plastikowy :) Nawet nie macie pojęcia jak mi ulżyło... Uffff
A żeby było śmieszniej to gotując obiad poparzyłam rękę. No dokładnie tak.
Zły omen czy co??? Bo jak to nazwać?? Jak wzięłam się za gotowanie, a robię to raz na kto wie ile miesięcy, to taki właśnie efekt mam...
Ale za to na osłodę mam coś co mnie rozczula zawsze...
Choćbym nie wiem jak była zła, sfrustrowana czy co tam jeszcze to moje dziewczynki sprowadzają mnie do pionu :)
Amela zajadająca podwieczorek...
Kocham moje dwa słoneczka... I to są dwa najważniejsze powody dla których deszcz, czy złość z powodu zgubionego dokumentu, czy chociażby moja ręka się nie liczą.
***
Mamy też już swoje zbiory z naszej małej ogródkowej plantacji :)
Parę pomidorków i ogórka :)
Mniam, jutro będą smaczne kanapeczki na śniadanko...
Od rana pada deszcz, wieje wiatr... W ogóle tak jesiennie już zaczęło się robić. Moje dziewczyny też jakieś takie płaczące od rana... No nic tylko trzasnąć drzwiami i zostawić to za sobą na chwilę...
Czasem, tak jak dziś, potrzebuję porządnego reseta... Ale jak to zrobić?... A. pracuje równie ciężko... Prawie wszystkie noce spędzam sama z dziewczynkami... Dni również należą tylko do mnie i dziewczynek, bo A. zmęczony po pracy śpi... I tak od kilku już dobrych tygodni... Nie żebym się uskarżała. Zdaję sobie sprawę, że nie ja pierwsza i nie ostatnia. Ale czasem jest tak ciężko... Może nie tyle fizycznie co psychicznie...
Czasem nawet sobie myślę, że tylko psychiatryk mnie uratuje... Tak, tak śmiejcie się... A ja naprawdę się tak czuję...
Np. dziś... Zrobiłam coś najbardziej niemądrego na świecie... Nie wiem jak ale zgubiłam papierowy oryginał provinsional driving license... To jest bardzo ważny dokument... Ważniejszy niż plastikowy dokument... Siadłam i najnormalniej w świecie rozpłakałam się... Nerwy mi puściły... Cholerka, jak to się mogło stać... Jeszcze rano miałam to w torebce a jak wróciliśmy z zakupów dokumentu już nie było. Obszukałam wszędzie, torebkę, samochód... Zapadło się pod ziemię...
A potem przypomniałam sobie, że może wypadło mi jak w toalecie sklepowej zmieniałam Amelce pieluszkę... Spieszyłam się, bo Andy marudziła, więc najpewniej wtedy wypadło :( No to dupa...
A. chciał zadzwonić i zapytać co w tej sytuacji zrobić ale dziś pracują tylko do 12. Ale jak to mój mąż, poszperał w necie i doczytał, że jakiś czas temu znieśli te papierowe dokumenty i teraz tylko wazny jest ten plastikowy :) Nawet nie macie pojęcia jak mi ulżyło... Uffff
A żeby było śmieszniej to gotując obiad poparzyłam rękę. No dokładnie tak.
Zły omen czy co??? Bo jak to nazwać?? Jak wzięłam się za gotowanie, a robię to raz na kto wie ile miesięcy, to taki właśnie efekt mam...
Ale za to na osłodę mam coś co mnie rozczula zawsze...
Choćbym nie wiem jak była zła, sfrustrowana czy co tam jeszcze to moje dziewczynki sprowadzają mnie do pionu :)
Amela zajadająca podwieczorek...
Kocham moje dwa słoneczka... I to są dwa najważniejsze powody dla których deszcz, czy złość z powodu zgubionego dokumentu, czy chociażby moja ręka się nie liczą.
***
Mamy też już swoje zbiory z naszej małej ogródkowej plantacji :)
Parę pomidorków i ogórka :)
Mniam, jutro będą smaczne kanapeczki na śniadanko...
Skąd ja znam ten stan! Tak to już jest mieć męża pracującego na nocki.
OdpowiedzUsuńOgródkowe plony wyglądają smakowicie:))
Głowa do góry, będzie dobrze:)))
Gosiu ty jak nikt inny znasz MOJ bol jesli o pogode chodzi :) Ale coz my mozemy...
UsuńMadziu czasem wszystkie mamy takie cięższe dni...
OdpowiedzUsuńDobrze, że z tym prawkiem się okazało, że to papierowe to niezbyt potrzebne.
Zbiory fantastyczne. Ogórków nie mam, ale pomidorkami też już się raczymy :)
Dużo zdrówka, cierpliwości i poprawy humoru :)
Z tymi cięższymi dniami to każdy tak ma ... Wiem wiem to... Tylko czasem tak trudno to zrozumieć... Ale nie ma rady, trzeba podnieśc dupsko i kroczyć dalej :)
UsuńA wasze zbiory również widziałam... Chyba nawet większe niż nasze :)
Pozdrawiam również gorąco :)
Oj tak, dzieci pozwalają odnaleźć właściwe proporcje :). Pozdrawiam (i zapraszam do siebie)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) I już zaglądam :)
UsuńKurde umknął mi ten wpis, bo dokładnie tydzień temu wyjeżdżaliśmy nad morze...taka weekendowa ucieczka z domu, a raczej od teściów! Dobrze, że dokument okazał się niepotrzebny, ręka mam nadzieję, że już OK?? Co do złych dni....wczoraj obchodziłam swoje urodziny - calkiem takie "pół okrągłe".....to był bardzo zły dzień z wielu powodów, ale co zrobić? Życie kula się dalej,a jutro idę na zebranie do szkoły Izki. Od wtorku zaczynaja zajęcia, a my dopiero jutro czegokolwiek się dowiemy, ale cóż, nowa szkoła, jeszcze tynkiem i farbą pachnie, więc musimy się liczyć, że organizacyjnie na początku będzie armagedon :( Buziaki z mokrego dziś Borówca :) PS przy następnym złym dniu - marsz na trening!! To zawsze pomaga :))))
OdpowiedzUsuńMadziula, cieszę się, że odpoczęłaś... A u mnie nowy bardzo optymistyczny wpis :)
UsuńWszystkiego dobrego z okazji urodzin kochana :) I oby następne urodziny były fantastyczne pod każdym względem... A o tym złym dniu zapomnij... Albo wiesz co?.. Mam pomysł, przecież możemy świętować twoje urodziny dziś... I niech to będzie najwspanialszy dzień a nawet weekend :)
Pozdrawiam, o dziwo ze słonecznej Anglii :)
Dziękuję kochana :)
Usuń<3
Usuń