Strony

środa, 5 listopada 2014

127. Przedszkolaczek...

No i się zaczęło :)
Wiedziałam, że dzieciaki szybko rosną ale nie aż tak... Jak dla mnie to za szybko... Z każdym dniem powoli tracę swoją maleńką Andy a na jej miejsce wkrada się duża już całkiem samodzielna dziewczynka... zastanawiam się czy jestem na to gotowa? Chyba nie ale cóż mogę zrobić??? :(

Wyobraźcie sobie, że jeszcze przed wyjazdem na urlop wpadliśmy na pomysł, żeby zadbać o wczesną edukację naszej córki :) Wyda Wam się to dziwne, bo przecież ma dopiero 19 miesięcy i czas na naukę będzie. Ale uwierzcie mi, że w obcym kraju wszystko wygląda trochę inaczej.
Nasza córka ma niezły orzech do zgryzienia... W domu mówimy po polsku, i z tym językiem jest najbardziej obyta. Jednak wszyscy nasi znajomi to Brytyjczycy więc siłą rzeczy ten język też przewija się w jej otoczeniu. Wpadliśmy więc na pomysł żeby posłać ją do przedszkola. Żeby po przebywała z dziećmi to raz, a po dwa żeby załapała języka zanim pójdzie do szkoły (a to już za dwa lata).
Poszukaliśmy najbliższego przedszkola i złożyliśmy wniosek o miejsce dla Andrei... Zależało nam żeby zaczęła jak najszybciej, dwa razy w tygodniu po trzy godziny... Tak na początek... Po urlopie czekała już na nas wiadomość, że miejsce dla naszej Andy jest i mała może zacząć przedszkole kiedy tylko chcemy :) Super...
Cieszyłam się... Ale i obawiałam. W sumie to moja maleńka kruszynka, jak miałam się pogodzić z tym, że dorasta i już za chwilkę będzie bardziej samodzielna :( Ale niestety to samo życie...

Pierwszy raz poszłyśmy 22 października, na godzinkę zapoznać się ze wszystkim, zobaczyć salę, dzieci i panie :)
Spodziewałam się, że może się choć trochę zawstydzi, nie zechce sama pójść i się bawić... Ale gdzie tam, nie ona :) Jak tylko weszłyśmy to poleciała jak strzała i nawet na mnie nie spojrzała... Taka to moja dzielna dziewczynka :)
Tak było i w czwartek... Bawiła się i normalnie jakby mamy nie było...
A od poniedziałku zaczęło się normalne przedszkole :)
I wiecie co? Dostałam pochwałę, że mam wyjątkowe dziecko... Bawi się grzecznie, nie marudzi, zjada pięknie wszystko i oczywiście sama bez karmienia :) Normalnie dziecko ideał hihihi A w domu zupełna odwrotność hihihi

Duma mnie rozpiera... ale i trochę mi żal, że to już... tak szybko :(

Zdjęć w sumie nie mam żadnych, bo nie w głowie mi to było... Ale pokarzę Wam kochani jak wymęczona wróciła moja Andy po pierwszym dniu :)
Pierwsze co zrobiła to zdjęła kurteczkę, butki, zgarnęła kocyk z sofy, położyła się na dywanie w salonie i zasnęła :)


Czyż nie jest słodka :)

***

A na koniec tylko jeszcze pochwalę Wam się moją pierwszą w życiu dynią na Halloween :)
Wszędzie na blogach aż się roiło od postów halloweenowych a u mnie cisza :) Więc chociaż po mały akcencik :)


A teraz życzę wszystkim spokojnej nocy i kolorowych snów :) Biegnę przytulić się do mojej małej kruszynki, która już smacznie śpi od godzinki :)))
Dobranoc!!!

2 komentarze:

  1. dzielna!!i jak to zwykle bywa rodzice bardziej przeżywają przedszkola niżeli dzieciaki hehe u mnie też tak było :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Ewelina... Ale z każdym dniem jest lepiej i mamusia się powoli przyzwyczaja hihihhi

      Usuń