... a czemu???
Bo znów zaniedbałam siebie :(((
A już tak starałam się stosować dietę, nie przesadzać ze słodyczami i stanowczo ćwiczyć... Nie udało się. Parę dni temu zważyłam się i waga znów pokazała powyżej 90kg... Koszmar. Od zawsze borykałam się z tym problemem ale nigdy nie było aż tak źle. Nie mieszczę się w żadne fajniejsze swoje ciuszki, a to cholernie frustruje. Mam dość mierzenia ciągle rozmiaru 18. A jeśli już zmieszczę się w coś z 16 to i tak nie wygląda na mnie dobrze. Koniec z tym.
Najgorsze, że to wszystko odbija się na relacjach z A. Straciłam ochotę na wspólne wyjścia, nie licząc przymusowych zakupów... A zawsze miałam wysoka samoocenę :) Szok, jak waga wpłynęła na moje życie.
Czas to jakoś skutecznie ogarnąć. Przede mną kolejna próba. Już nawet nie liczę która z kolei (zresztą co to da) :( Zaczynam od nowa...
Waga startowa: 94,7kg.
Waga wymarzona: 75kg.
A to ja dziś...
Ufffff.... Nie wierzyłam w to, że dodam to zdjęcie. Ale jednak dodałam. Mam nadzieję, że znajdę w sobie siłę i wytrwam. Dla siebie i dla mojej rodziny :)
Kocham was :*
Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana :)
UsuńOj, Ja też się strasznie zapuściłam z wagą. Nawet w ostatniej ciąży nie ważyłam tyle co teraz...
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za odwagę, Ja bym chyba nie napisała swojej masy teraz - wstyd jak cholera!
Zyczę Ci powodzenia! :)
Dorotko, to właśnie ten wstyd trzymał mnie tak długo z dala.. Ale dość tego :)
UsuńCzas się w końcu otworzyć :)
Pozdrawiam...I bardzo dziękuję.
Wiesz, Madziu,dzielna jesteś:) I wiesz, że mam to samo;)
OdpowiedzUsuńU mnie sytuacja jest ciekawa- mój mąż z zawodu jest nauczycielem w-f,od 17 lat ćwiczy kulturystykę i, no cóż,ciało ma jak młody bóg... I choć powtarza mi, że kocha mnie ze wszystkimi tymi krągłościami,mnie wkurzają jak nie wiem co. I zazdrosna jestem-nie o to, że mógłby się oglądać za szczuplejszymi, bo jakoś ani nigdy nie zauważyłam,żeby to robił, ani nigdy nie zwątpiłam w to, że faktycznie wciąż jestem dla niego tą "naj" (swoją drogą, cud, nie facet;) Zazdrość mnie bierze, kiedy patrzę na te jego mięśnie jak stal i brak nawet grama nadprogramowego tłuszczu... Dobrze,, że pomógł mi stworzyć trening, dopinguje w diecie- jakoś tym razem wierzę bardziej, że to będzie ten ostatni raz:)
Kochana, dzielna to ja będę jak wytrwam...
UsuńZazdroszczę ci męża znawcę w tym temacie :)
Może pożyczysz mi go na konsultacje?? hihihi
Ale tak poważnie to dzięki, że jesteś i liczę na pomoc i wsparcie... Zwłaszcza w twoich przepisach...
Pozdrawiam i ja też tym razem wierzę, że to ten ostatni raz, ten skuteczny raz :)
Madziu, trzymam kciuki. Zrób to przede wszystkim dla siebie. Buziaki dla Andrei.
OdpowiedzUsuńMasz rację :) Zrobię to dla siebie :)
UsuńDziękuję :) Pozdrawiamy razem z Andreą...