Strony

czwartek, 7 kwietnia 2016

220. Najlepiej to nie chorować... Cz.1.

Tu, na wyspach, życie wydaje się łatwiejsze... Mniej stresu, mniej zmartwień, zwłaszcza jeśli chodzi o pieniądze... Oboje z A. pracujemy na pełny etat i możemy pozwolić sobie na wiele więcej niż w Polsce.
Niestety nie wszystko jest takie kolorowe :) Dopóki nie chorujesz jest super... Ale jak już coś zaczyna się dziać, dopiero zaczynają się schody :(

Tak naprawdę to czytając ostatni wpis Gosi z Mamelkowa, tu, postanowiłam opisać swoją historię. Bo to co się tu dzieje to istny kabaret. Choć mi wcale nie jest do śmiechu.
 Mój problem zaczął się ponad rok temu i ciągnie się niewyjaśniony aż do dziś. A dotyczy mojego lewego nadgarstka.

Zaraz po urodzeniu Amelki (9.02.2016) zaczęłam czuć ból w lewej ręce, dokładniej w nadgarstku. Z początku nic z tym nie robiłam. Najnormalniej w świecie byłam pewna, że z czasem samo przejdzie. Tym bardziej, że w ciąży miałam drętwienie rąk i położna mówiła, że to normalna dolegliwość większości kobiet w ciąży. Fakt drętwienie przeszło ale ból się nasilał. Po jakimś czasie doszła opuchlizna. Było już nawet tak, że nie potrafiłam udźwignąć rano pustego kubka do herbaty :( No masakra jakaś. Całe szczęście jeszcze byłam na urlopie macierzyńskim i w większości czynności pomagał mi A. Wielkie mu dzięki za to :*
W końcu poszłam do lekarza rodzinnego, bo dłużej już nie dawałam rady. Lekarze tu są mili i owszem. Pierwszy raz przyjęła mnie pani doktor. Wysłuchała, podotykała rękę i stwierdziła zespół cieśni kanału nadgarstka. Powiedziała, że nie może mi pomóc, że zazwyczaj takie dolegliwości same ustępują tylko potrzeba czasu. Dodała tylko, że może ochraniacz na rękę byłby pomocny. No więc podziękowałam i poszłam. W międzyczasie kupiłam owy ochraniacz i z nadzieją czekałam na poprawę.
Minęło kolejne kilka bądź kilkanaście tygodni. W międzyczasie skończył mi się urlop macierzyński i wróciłam do pracy. A poprawy nie było, ból coraz silniejszy, opuchlizna większa. No cóż, nie było rady, wybrałam się do przychodni po raz drugi. I po raz kolejny przyjęła mnie ta sama pani doktor. I tym razem z uśmiechem na twarzy wysłuchała, podotykała i dała skierowanie na prześwietlenie nadgarstka i badanie krwi na wykluczenie chorób reumatycznych. Byłam zadowolona z wizyty. W końcu może skończą się moje problemy.
Zrobiłam prześwietlenie i badanie krwi w połowie listopada. Jakiś tydzień później zgłosiłam się do przychodni omówić z lekarzem wyniki badań. Na tej wizycie przyjął mnie pan doktor. Również bardzo miły, jak oni wszyscy zresztą. Przejrzał wyniki, zobaczył nadgarstek i powiedział, że nic mi nie jest. Że jak, że co??? Przecież mnie nadal boli... Według wyników wszystko jest ok, nie mam reumatyzmu a na prześwietleniu nie wyszło żadnego uszkodzenia ani złamania. Hmmmm, no więc co mi dolega zapytałam. Pan doktor rozłożył ręce i powiedział, że może mi tylko wypisać leki przeciwbólowe. No super, tylko jak ja mam funkcjonować z tą ręką???? Jak pracować???
Nie było wyjścia, zacisnęłam zęby i starałam się normalnie funkcjonować. Leki przeciwbólowe pomagały ale nie chodziło mi by uciszyć ból tylko znaleźć jego przyczynę. Niestety nie udało się.
Tak minęły święta bożonarodzeniowe, Nowy Rok a ból nie mijał. Wybrałam się do lekarza raz jeszcze. Tym razem w gabinecie czekał na mnie inny pan doktor. Sorry ale wyglądał jakby dopiero zaczynał studia a nie je skończył i wiedział co i z czym. No nic, powiedziałam sobie 'Dam mu szansę'. No to dałam... Jak jego poprzednicy wysłuchał i powiedział, że nic innego niż jego koledzy zrobić nie może. Jedyna jego rada to żebym brała leki przeciwbólowe przed każdym dniem pracy. No myślałam, że padnę. Ale cóż mogłam zrobić.

Boziu, byłam mega wściekła. Byłam bezsilna... Bo cóż mogłam zrobić więcej???
Ale mój A., trzeźwo myślący facet od razu wiedział co mam zrobić. Wszak zbliżał się mój urlop w Polsce...
'Skonsultujesz się z lekarzem w Polsce' powiedział mój A. :)
No tak to jest myśl :) I tak też zrobiłam...
W lutym po pierwszej konsultacji z ortopedą, porobiłam wszelkie badania (zdjęcie i usg nadgarstka) i z wynikami udałam się po ostateczną diagnozę.... Jakież było moje zdziwienie kiedy lekarz powiedział, że jest złamanie. Dość dawny uraz, jednak mały odłamek kości nie zrósł się prawidłowo bądź odłamał i teraz uszkadza ścięgna... Decyzja  - operacja i usunięcie nieszczęsnej kostki :(
No proszę.... A jednak... Czyli urazu sobie nie wymyśliłam.... A zaczynałam już tak myśleć, że może ból mam urojony hihihi No, bo po tylu wizytach i wszyscy mówili, że nic mi nie jest...

Wróciłam z urlopu i od razu udałam się do przychodni. Tym razem z pełnym pakietem badań. Pokazałam je i lekarz aż rozdziawił gębę. To był ten sam lekarz, który zaproponował mi zażywać leki przeciwbólowe przed pracą. Ależ mu było głupio. Dopiero teraz skierował mnie do specjalisty na wizytę. Po kilku miesiącach walki w końcu się doczekałam.
W międzyczasie czekając na termin wizyty byłam na Emergency. Ból stał się nie do zniesienia, a znajoma pielęgniarka powiedziała, że tak mogę przyspieszyć sprawę. No i rzeczywiście pomogło :) Ale jest jeszcze jeden plus wizyty na Emergency. Pani doktor zrobiła jeden błąd pokazując mi dane w komputerze... Bo wcześniej ktoś kto opisywał mi zdjęcie rentgenowskie z listopada, napisał, że nie ma żadnego urazu. A tu ewidentnie było to samo co na zdjęciu z Polski. Nieźle. Wniosek jest jeden, prawdopodobnie wszystko skończyłoby się jeszcze przed końcem poprzedniego roku gdyby ktoś nie popełnił błędu opisując zdjęcie :(

Kilka dni temu dostałam nareszcie list z datą wizyty w klinice ortopedycznej. To już w następny wtorek... Zobaczymy jak mnie teraz potraktują...
Powiem Wam tylko, że nie zamierzam tego tak zostawić. Już kilka tygodni temu złożyłam skargę do przychodni o ich zaniedbaniu. Po raz, że popełniono błąd w opisie zdjęcia. A dwa, że lekarz rodzinny nie wysłał mnie do specjalisty. Wczoraj dostałam odpowiedź, że zwołali swoją komisję i teraz czekają na decyzję. No więc czekamy.... A póki co jestem na zwolnieniu już trzeci tydzień...


***


No teraz ciekawa jestem czy ktoś ponarzeka na służbę zdrowia w Polsce :)????

10 komentarzy:

  1. To straszne co piszesz. Bardzo mnie denerwuje takie lekceważenie sprawy. Bo dla lekarza to chyba 'tylko' ból. Nawet sobie nie wyobrażam, co musisz czuć jak Cię tak codziennie boli... Trzymam kciuki za to, żeby zabieg się udał i problemy skończyły! Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ewelina... I tak uważam, że połowa drogi już za mną 😀 Teraz tylko czekam na i wizytę i zobaczę co dalej.

      Usuń
  2. To u mnie i tak lepiej, bo lekarze chociaż nie twierdzili, ze nic mi nie jest i za trzecim razem dostałam upragniony numer do specjalisty;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu ja czekam do wtorku i zobaczymy co dalej... Mam nadzieję, że tym razem specjaliści mnie nie rozczarują :)

      Usuń
  3. Ja pierdziu! Kobieto toż to szok w trampkach jak to się kiedyś mówiło.
    Jak można tak traktować pacjentów?!
    Ale Kochana u nas w Polsce wcale nie jest lepiej. No chyba że nie na kasę tylko za kasę. Mi jednego palca robili 4 razy i to 4 różnych chirurgów na kasę. A za kasę raz a porządnie.
    Ach jo..... szkoda słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety tak to jest... A ja miałam to nieszczęście i trafiło na mnie :(
      A co do Biżu to na 100% się odezwę :)
      Pozdrawiam kochana :)

      Usuń
  4. Oj kochana, mam nadzieję, że w końcu Ci pomogą....to jakieś absurdy!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja w dalszym ciągu męczę się z bolącym nadgarstkiem. Wiem jednak na pewno, że to zmiany reumatyczne i że bóle będą nawracać. Swoją drogą, niezły bigos z tymi lekarzami... Pozdrawiam - M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej sytuacji nigdy nic złego się nie zdarzyło :)
      Mam nadzieję, że w końcu dobrnę do końca :)
      Pozdrawiam

      Usuń