Ostatni weekend był cudowny :)
Niby planowany od tygodni ale jednak taki spontaniczny :)
Oj jak ja to kocham :)))
Od jakiegoś już czasu mój A. ma swoje plany... Chce się rozwijać, uczyć :)
Mimo, iż ma skończony w PL kierunek fizjoterapii to tu w UK z pracą w zawodzie nie jest łatwo... Niestety... No i stąd decyzja o ponownych studiach. Ale żeby rozpocząć tu naukę trzeba zdać egzamin z angielskiego albo mieć po prostu nową maturę... A, że A. ma starą maturę więc jedynym rozwiązaniem był egzamin z angielskiego...
W Manchester nie było zapisów aż do stycznia więc padło na Szkocję :)
I tak to wynajęliśmy pokój w Premier Inn, spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę w piątek (5.12.2014) rano :)
Sama droga dość długa, bo z Manchester zajęło nam jakieś 4,5h... Pewnie byłoby krócej ale jak się podróżuje z kobietą w siódmym miesiącu ciąży i dwulatką to tak to jest. Nieuniknione były krótkie postoje na siusiu hihihi
Ale było warto, bo droga przez Szkocję jest piękna... Ach te górzyste tereny... Jeśli ktoś kiedyś z was był to na pewno wie o czym mowa. Ja się zakochałam :)))
Niestety zdjęć nie mamy za wiele a już ani jednego z drogi :( Tak to jakoś wyszło, że zapomnieliśmy aparatu a komórką nie zawsze dało się zrobić coś fajnego :( Ale od czego ma się wspomnienia prawda :)
Do hotelu doczłapaliśmy się jakoś około 7pm. Wcześniej byliśmy coś zjeść. Po drodze A. pokazał mi też swoje dawne miejsce pracy i dom w którym spędził część swego życia zanim poszedł po rozum do głowy i zrozumiał, że to JA jestem jego przeznaczeniem hihihi
Więc jak sami widzicie piątek zleciał nam na podziwianiu Szkocji z okien naszego autka i części krótkiego życiorysu mojego A.
Ach no i zapomniałabym wspomnieć o pięknym Glasgow nocą. No prawie nocą, bo ciemno już było o 4pm :)
A sobota?
Hmmmm, no cóż... Sobota wyglądała tak, że ja i Andy siedziałyśmy w hotelu, bo padało a A. cały dzień na egzaminie :) Ale żeśmy odpoczęły, a ja to już na pewno.
Nie musiałam się denerwować, że coś się wyleje na dywan; że Andy nakruszy i zaraz odkurzacz w ruch będzie szedł... Totalny luz :) Ach nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo tego potrzebowałam.
A wieczorkiem kiedy A. skończył egzamin, Andy poszła spać... w końcu mieliśmy czas znowu tylko dla siebie... Jak za starych narzeczeńskich czasów... Kąpiel, gorąca herbatka, ciepłe łóżeczko i filmowy wieczór... Niezapomniane chwile :)))
Niedziela to już powolny powrót do rzeczywistości. Ale zanim, to zafundowaliśmy sobie maraton po tamtejszych galeriach :) I wiecie co, niby sklepy i marki te same ale zupełnie inny towar. Mieliśmy więc w czym przebierać :)
A to kilka fotek które udało mi się zrobić komórką... Oczywiście te lepsze hihihi
No i tak to by wyglądało... Oczywiście pisząc w wielkim skrócie :)
Do domku wróciliśmy wypoczęci i szczęśliwi, planując kolejny już wyjazd do Szkocji. Ale tym razem zdecydowanie latem :)
A teraz zmykam do łóżeczka. A. w pracy na noc, Andrea też już śpi, wiec może będzie okazja by nadrobić zaległości w szydełkowaniu :) Albo w końcu skończę książkę, którą zaczęłam w weekend :)
Zobaczymy...
Dobranoc...
M.
Niby planowany od tygodni ale jednak taki spontaniczny :)
Oj jak ja to kocham :)))
Od jakiegoś już czasu mój A. ma swoje plany... Chce się rozwijać, uczyć :)
Mimo, iż ma skończony w PL kierunek fizjoterapii to tu w UK z pracą w zawodzie nie jest łatwo... Niestety... No i stąd decyzja o ponownych studiach. Ale żeby rozpocząć tu naukę trzeba zdać egzamin z angielskiego albo mieć po prostu nową maturę... A, że A. ma starą maturę więc jedynym rozwiązaniem był egzamin z angielskiego...
W Manchester nie było zapisów aż do stycznia więc padło na Szkocję :)
I tak to wynajęliśmy pokój w Premier Inn, spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę w piątek (5.12.2014) rano :)
Sama droga dość długa, bo z Manchester zajęło nam jakieś 4,5h... Pewnie byłoby krócej ale jak się podróżuje z kobietą w siódmym miesiącu ciąży i dwulatką to tak to jest. Nieuniknione były krótkie postoje na siusiu hihihi
Ale było warto, bo droga przez Szkocję jest piękna... Ach te górzyste tereny... Jeśli ktoś kiedyś z was był to na pewno wie o czym mowa. Ja się zakochałam :)))
Niestety zdjęć nie mamy za wiele a już ani jednego z drogi :( Tak to jakoś wyszło, że zapomnieliśmy aparatu a komórką nie zawsze dało się zrobić coś fajnego :( Ale od czego ma się wspomnienia prawda :)
Do hotelu doczłapaliśmy się jakoś około 7pm. Wcześniej byliśmy coś zjeść. Po drodze A. pokazał mi też swoje dawne miejsce pracy i dom w którym spędził część swego życia zanim poszedł po rozum do głowy i zrozumiał, że to JA jestem jego przeznaczeniem hihihi
Więc jak sami widzicie piątek zleciał nam na podziwianiu Szkocji z okien naszego autka i części krótkiego życiorysu mojego A.
Ach no i zapomniałabym wspomnieć o pięknym Glasgow nocą. No prawie nocą, bo ciemno już było o 4pm :)
A sobota?
Hmmmm, no cóż... Sobota wyglądała tak, że ja i Andy siedziałyśmy w hotelu, bo padało a A. cały dzień na egzaminie :) Ale żeśmy odpoczęły, a ja to już na pewno.
Nie musiałam się denerwować, że coś się wyleje na dywan; że Andy nakruszy i zaraz odkurzacz w ruch będzie szedł... Totalny luz :) Ach nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo tego potrzebowałam.
A wieczorkiem kiedy A. skończył egzamin, Andy poszła spać... w końcu mieliśmy czas znowu tylko dla siebie... Jak za starych narzeczeńskich czasów... Kąpiel, gorąca herbatka, ciepłe łóżeczko i filmowy wieczór... Niezapomniane chwile :)))
Niedziela to już powolny powrót do rzeczywistości. Ale zanim, to zafundowaliśmy sobie maraton po tamtejszych galeriach :) I wiecie co, niby sklepy i marki te same ale zupełnie inny towar. Mieliśmy więc w czym przebierać :)
A to kilka fotek które udało mi się zrobić komórką... Oczywiście te lepsze hihihi
Moje dwa największe skarby <3 |
Bałwanek gotowy do drogi :) |
W pustym już pokoju, gotowe do drogi... |
Czas na shopping... |
Andy z ukochanym tatuniem :) Słodziuchny widok. |
Domek Św.Mikołaja, szkoda tylko, że Andy nie chciała zapozować hihihi |
Burger King... Nasze dziecko z ulubionymi w weekend frytkami... |
Akuku :D |
Gdzieś w Szkocji nad morzem irlandzkim... |
...I jeszcze raz z widokiem na góry :) |
Szkoda, że pogoda nie dopisała. |
A na koniec piękne łanie... Jeleń nam zwiał po prostu hihihi |
Widać, że Andy uwielbia zwierzaki... |
:) |
No i tak to by wyglądało... Oczywiście pisząc w wielkim skrócie :)
Do domku wróciliśmy wypoczęci i szczęśliwi, planując kolejny już wyjazd do Szkocji. Ale tym razem zdecydowanie latem :)
A teraz zmykam do łóżeczka. A. w pracy na noc, Andrea też już śpi, wiec może będzie okazja by nadrobić zaległości w szydełkowaniu :) Albo w końcu skończę książkę, którą zaczęłam w weekend :)
Zobaczymy...
Dobranoc...
M.
Madziu, jak pięknie cieszysz się zyciem, jak chwytasz je garściami. Jeszcze niedawno tytle niepokoju i łez... teraz trzymaj Magdusiu to szczęście. Malutka wygląda jak prawdziwa gwiazdeczka. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDanusiu staram się cieszyć każdą chwilą życia :)
UsuńOno jest takie krótkie a takie piękne :)
Pozdrawiamy również :)