Strony

środa, 10 lutego 2016

210. Podróżniczki...

...idealny przydomek dla moich dziewczynek.
No bo toż przecież niemalże odkąd się urodziły wszędzie z nami podróżują :) 

Andrea już będąc w brzuszku odbyła swój pierwszy lot samolotem, do Turcji :) Potem jako dwumiesięczny bobas poleciała z nami do Polski. Amela identycznie, pierwszy lot jeszcze u mnie w brzuszku do Egiptu, a następnie jako czteromiesięczna dzidzia była w Polsce :) No i tak średnio co trzy/cztery miesiące podróże do kraju. Oczywiście pomiędzy jakieś dalsze i bliższe wycieczki samochodowe po Anglii i Szkocji :) 
Obie jakby się urodziły z chęcią i zamiarem podróżowania hihihi Wprost idealne dzieciaki.

Ile to się słyszy, że 'no pojechałbym/ałabym ale dzieci... :('
A ja mówię 'co za bzdury...'
Nigdy dziewczynki nas nie ograniczały i nigdy nie będą... Mieliśmy ochotę to pakowaliśmy się i ruszaliśmy w drogę :) I wiecie co??? Z dziećmi jest naprawdę fajnie :) 
Fakt, pakowanie zajmuje nam odrobinkę więcej czasu, bo przecież trzeba zabrać masę dodatkowych rzeczy :) Fakt, że sama podróż może wydawać się momentami męcząca, ale jak miło i ze śmiechem będziemy to wspominać po latach :) No i fakt, że odpoczynek wcale takim typowym odpoczynkiem nie jest, bo przecież wrócimy do domu ze stertą prania i do tego bardziej zmęczeni niż przed wyjazdem :)
Jednak my od zawsze przemieszczaliśmy się i tylko dlatego, że urodziły się dziewczynki nie przestaniemy...


W poniedziałek, pierwszy raz, sama z dziewczynkami jechałam autobusem... I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie trasa jaką przybyłyśmy :) Najpierw z Łomży do Warszawy, szwagier odstawił nas na dworzec zachodni w Warszawie... A potem z Warszawy do Buska-Zdroju już autobusem...
Nie mówię,że było łatwo :) O nie, nie, nie hihihi



Andy zajęła się you tubem więc przynajmniej ją miałam z głowy, potem zasnęła i spała do samego Buska. Ale Amelka niestety troszkę źle zniosła tę podróż. Początek był nawet niezły jak widać wyżej :) Ale szybko jej się znudziło i bidulka płakała aż do samych Kielc, czyli jakieś 3,5 godziny :( A w Kielcach na dworcu już była tak zmęczona, że padła i zasnęła. Próbowałam wszystkiego na uspokojenie, łącznie z mlekiem, zmianą pieluszki, wodą i przekąskami. Niestety nic nie skutkowało. Dużo piła ale chyba aż za dużo, bo też i wymiotowała tą woda już pod koniec. Zastanawiałam się już później, że może ma chorobę lokomocyjną. No ale przecież jak jeździ samochodem to jest ok. W samolocie też nie było najgorzej, choć też płakała zanim zasnęła. No oby nie.



Jednak dojechałyśmy i teraz znów możemy się cieszyć pobytem w Busku-Zdroju... A tak siedziałybyśmy na dupkach i tyle hihihi

Wnioski...
- masa cierpliwości i spokoju
-najlepiej zabrać ze sobą ulubione przekąski i musowo picie
- no i nie zapomnijcie o ulubionych zabawkach dziecka, bo bez tego ani rusz hihihi
No i nie bać się ludziska, bo świat należy do odważnych :)



czwartek, 4 lutego 2016

209. Bo najlepiej jest być w domu...

... aż się łezka w oku kręci... 
Zawsze jak tu wracam bierze mnie na wspomnienia :) Ale cóż się dziwić, w końcu to mój dom rodzinny, tu się urodziłam i wychowałam. Pierwsze słowa, kroki, pierwsze przyjaźnie, zabawy w chowanego do późna (w wakacje oczywiście hihihi)... Szok ile tego było :)

I teraz z nów tu jestem :)
Kocham moje miasto, moją Łomżę :)
I chcę by moje dziewczynki też ją pokochały choc w części...

Przyjechaliśmy 26 stycznia, czyli już ponad tydzień temu. Mój A. odwiózł nas i zaraz niestety musiał wracać do UK, bo przecież remont kuchni sam się nie zrobi :) Dobrze, że choć na parę dni udało mu się z nami przylecieć.
Szkoda tylko, że pogoda nam nie dopisuje i nie ma ani grama śniegu. Miałyśmy z siostra wielkie plany pojechać z dzieciakami na sanki do Rybna, ulepić Andruni bałwanka-Olafa. No wogóle chciałam żeby moje dziewczynki zobaczyły prawdziwy śnieg i zimę i przy okazji pobawiły się z rodzeństwem. No to widzicie jak się bawią, niestety nie zimowo :) Bez śnieżek, bez orła na śniegu... No cóż skoro nie ma zimy to wymyślamy im inne atrakcje, a przynajmniej się staramy :)
Najczęściej szaleją w domku :) Bo wstają baaardzo wcześnie rano i kładą się baaardzo późno :)




Obowiązkowo są spacery, bo pogoda iście wiosenna hihihi




Są też spotkania z nowymi znajomymi :)
Tu akurat Zuzia, córcia mojej przyjaciółki z lat dzieciecych :) Oj tyle lat minęło, a zaczynałyśmy naszą przyjaźń prawie jak one, w piaskownicy :)


Odwiedziłam też moją babcię :) Wspaniale było móc z nią być...
Byłam też z wizytą u dziadków, którzy niestety już od dawna nie są z nami. Ale wierzę, że nas obserwują i wspierają :)
Spotkałam się też z moimi koleżankami ze szpitala :) Zdziwiły się niesamowicie jak weszłam :) Miny miały bezcenne hihihi

***


Dziś tłusty czwartek... No więc obowiązkowo były pączki :)



Mela to już duża dziewczynka... Za parę dni skończy roczek :) I jak widzicie uwielbia pozować :) Nie przeszkadza jej, że mama biega za nią z aparatem i cyka fotki :)
Andrea za to coraz częściej ucieka i się chowa :( Ciężko ją uchwycić na zdjęciu, a jak już się uda to zdjęcie jest rozmazane, bo moja gwiazda wierci się jakby miała robaczki wiadomo gdzie :)))
Stąd wiecej jest i chyba będzie Melki :) Chyba, że coś się zmieni :)


***

Dużo się dzieje ale czas za szybko płynie i nie mam chwili żeby pisać na bieżąco :) Zresztą korzystam z czasu spędzonego z rodziną i przyjaciółmi nie myśląc o blogu za bardzo :)... A wieczorami cały czas powoli przygotowuję wymiankę dla Ani z bloga Płonące Motyle... Mimo problemów z nadgarstkiem, staram się zrobić jak najwięcej wiec mam nadzieję, że wszystko będzie ok :) Tym bardziej, że to moja pierwsza wymianka :)

A następny post będzie o dzisiejszym święcie :)
Mogę tylko powiedzieć, że było kolorowo, głośno i smacznie :)
Kto zgadnie co świętowaliśmy :)????
Podpowiem, że już wyżej o tym wspomniałam :)

A teraz uciekam odpoczywać :) Mela i Andy już śpią więc to czas dla mnie :)
Dobrej i spokojnej nocy :*