Strony

piątek, 13 listopada 2015

200. Dylematy pracujacej matki...

Niedawno dostałam maila od wspaniałej kobietki, która stwierdziła, że mało mnie tu teraz. Nie piszę, nie zaglądam do Was, nie komentuję wpisów. Z żalem stwierdzam, że ma rację :(
Niestety brak czasu dopadł i mnie. Zarzekałam się że jak wrócę do pracy to nic się nie zmieni, że będę potrafiła pogodzić wszystko. Jednak niestety po prawie dwóch miesiącach otwarcie przyznaję, że nie daję rady. Praca, dom, dziewczynki, blog i wiele innych rzeczy - to trochę za dużo. Nie oznacza to jednak, że muszę z czegoś zrezygnować :) Co to to nie hihihi... Postanowiłam wszystko przeanalizować i zrobić konkretny plan :)


Wiadomo - dom, mąż i dziewczynki - stawiam na pierwszym miejscu. Co do tego nie ma wątpliwości. Dziewczynki rosną i ja chcę widzieć jak się zmieniają. Jak nabywają nowych umiejętności, jak psocą (co jest bardzo częste - zwłaszcza Andy), jak się śmieją, no dosłownie wszystko, wszystko. Wyobrażacie sobie, że moja Amelka już zaczyna stawiać pierwsze kroczki??? Zaczyna się już też inaczej bawić, inne rzeczy ją interesują. Jak mogłabym to przegapić??? Never.
A Andy... To moja mała strojnisia. Wiecie co ona za zabawę wymyśliła...?? Wyciąga wszystkie sukienki i robi przymiarki. No nie mogę, jak to widziałam pierwszy raz to myślałam, że siwizny dostanę... Po paru dniach już się przyzwyczaiła. I na nic się zdało błaganie, proszenie, przekupywanie kinder niespodziankami... Yyyyy tak się uparła, że średnio dwa trzy razy na dzień składam na nowo te jej fatałaszki hihihi Nawet dziś nie odpuściła :) Mała strojnisia mi rośnie i już...


Kolejne ulubione zajęcie Andy to ciastolina :) Kto zna ten wie co to za zmora :)))
Wszystko ulepione... Dywan, podłogi, ściany i cała reszta w koło. Ale nie powiem, wychodzą też i fajne stworki z tej ciastolinowej zmory...
Tu Andy z Olafem (z 'Frozen'), piękny prawda :)))


***

Praca to drugi punkt. Bardzo ważny, bo bez niej to chyba ciężko by było :) No chyba, że pieniążki spadałyby z nieba, co raczej nie jest realne. A jeść trzeba, rachunki płacić też więc siłą rzeczy pracować też.
No i dopiero jak starcza mi czasu, bądź uda mi się nie usnąć przed 21.00 to zasiadam do szydełka :) Już nie raz pisałam, że tyle mam chęci. To bym zrobiła, tamto wyszydełkowała... Ale kiedy pytam się? Kocyk dla mojej siostrzenicy robi się już 3,5 miesiąca, a o białym dużym obrusie to już nie wspomnę, bo wstyd :( Ale cóż poradzić...
Nawet na wymiankę z Anią z, Płonących Motyli, nie mam czasu... Odwlekałam jak się dało, w końcu stwierdziłam, że jak będę wolniejsza to się sama do niej odezwę... Nie chciałam zawalić terminu :) I okazało się, że Ania to cudowna osóbka i do tego bardzo cierpliwa i wyrozumiała :)


Teraz też piszę, bo dziewczynki już śpią a A. w pracy :) Inaczej się po prostu nie da hihihi
Znacie już prawdę więc wybaczcie mi jak kogoś nie odwiedzę na blogu od razu :) Staram się jednak wszystko nadrabiać i prędzej czy później zostawię po sobie ślad :)

***

Pomarudziłam trochę, a przecież nie ja pierwsza i nie ostatnia narzekam na brak czasu :)
Ale czy ja sobie pomarudzić nie mogę :)???
Mężowi właśnie nie za bardzo mogę, to choć tu ponarzekam :) I od razu człowiek lepiej się czuje i aż gęba sama się śmieje.

Na koniec muszę Wam się pochwalić jaki wspaniały prezent moja Amelka dostała dziś od chrzestnej :) Cudowna niespodzianka... Dziękujemy Olu gdyby kiedyś okazało się, że jakimś cudem nas tu znalazłaś i to czytasz :)



A teraz życzę spokojnej nocy i dobranoc :***