Strony

środa, 28 października 2015

199. Ósmy miesiąc z Amelką...

Bycie mamą jest wspaniałe. I przekonuję się o tym każdego dnia.
Tylko czemu ten czas tak szybko leci... Dzień za dniem i za nami już osiem miesięcy życia we czworo :) Najwspanialszych miesięcy, tygodni, dni...


Wydawałoby się, że skoro przed Amelką byłam już mamą, to powinnam wiedzieć wszystko i być przygotowana na wszystko... Nic mylnego :) Wierzcie mi, że przeżywam macierzyństwo z Amelką każdego dnia jakby to było pierwszy raz :) Każdy dzień jest błogosławieństwem... 
Czasu brakuje na to by chwalić się każdą chwilą... Za dużo zajęć i obowiązków. Ale wszystko jest w głowie, tam wspomnienia są bezpieczne :)


Przeżyliśmy kolki i nocne wstawanie co 3-4 godziny :) Leżenie na brzuszku, leżenie na pleckach i zabawy stopkami :) Samodzielne siadanie... Przeżywamy ząbkowanie, co nie jest łatwe. Tym bardziej, że z Andreą wcale tego nie odczuliśmy :) Na szczęście ślinienie mamy już za sobą hihihi
Teraz przyszła kolej na samodzielne wstawanie i stawianie pierwszych kroczków :)

Mela ma teraz dokładnie 8 miesięcy i 3 tygodnie... I w żaden sposób nie można jej zatrzymać :) W domu mamy armagedon :) A do tego Andrea pokazuje Meli wszelkie niedozwolone miejsca hihihi
Mówię Wam, siwizna murowana :)))


Zaczęliśmy też naukę siusiania na nocniczek...
Wstyd się przyznać, ale Andrea mając 2,7miesięcy nadal jeszcze nosi pieluszki :( Tym razem nie popełnię błędu, dlatego z Amelką nocnikowanie zaczęliśmy tak wcześnie :)


Tyle już przeżyliśmy a wydaje się jakby to było wczoraj... Jakbym wczoraj pierwszy raz wzięła Amelkę na ręce... Nawet teraz czuję zapach mojego małego bobaska. 
Ale to już nie małe bobo :) To już prawie dziewięciomiesięczna dziewczynka... Coraz bardziej samodzielna.





Całe moje szczęście <3
Z niecierpliwością czekam na to co przyniesie nam każdy kolejny dzień :)


Wy sobie czytajcie, patrzcie a ja idę tulić się do swoich dziewczynek :)
Hihihi zdecydowanie tę część macierzyństwa uwielbiam najbardziej :)))

czwartek, 15 października 2015

198. Chwilo trwaj :)

Dobra pogodowa passa trwa :)
Niestety już prognostycy zapowiadają zmianę... Ponoć i na wyspach ma być zimno, jak oni to mówią będzie 'Zima stulecia' hihihi Zobaczymy, póki co cieszmy się słońcem i tym wszystkim co nam jesień oferuje.

Staramy się jak najwięcej spędzać czasu na dworze. Spacerujemy, odwiedzamy parki i jeździmy na rowerkach. Tak, tak kochane ja też jeżdżę razem z Andy :) Ale o tym może innym razem.
Ostatnio wracałyśmy z przedszkola nową drogą, dłuższą by Andy się wybiegała :) No i ku naszemu zdziwieniu znalazłyśmy mnóstwo jesiennych skarbów :) Mamy kasztany, żołędzie i jesienne kolorowe liście :) Ależ było radości kiedy Andy znajdywała kasztan na ziemi, liczyła i oddawała mi... :) Wołała 'Mama, jeszcze jeszcze :)'




Mela też miała okazję skosztować kasztana. Dosłownie rzecz biorąc prawie zjadła jednego... Nie przyuważyłam, kiedy Andy dała Melce kasztana do reki a ta wykorzystała okazję i hyc do buzi :)


A tak prezentują się nasz skarby w całości :)
Myślę, że jak zbierzemy więcej to zrobimy parę kasztanowo-żołędziowych ludzików, tak jak to robiło się w moich czasach dzieciństwa :)


***

A wczoraj miałam urodzinki :)
Ależ to był cudny dzień.
Wiecie jaką mąż mi zrobił z dziewczynkami niespodziankę ???
Kiedy wróciłam rano z pracy, otwieram drzwi a tu nagle głośna muzyka i odśpiewane sto lat :)))  Andy ze storczykiem w rączkach (mój A. wie, że je kocham) a A. z tortem. Jejuśku, myślałam, że śnię...
Boziu tak cudnie Andy śpiewała sto lat, że normalnie się popłakałam... To pierwsze 'sto lat' w jej wykonaniu przecież :) No i ten kwiatek, tak dumnie go trzymała hihihi 


Zaznaczam, że tort oczywiście wykonał mój A. :)
Paluszki lizać, taki pyszny :)))


Wszystkim, którzy pamiętali dziękuję za życzenia...
Wspaniale mieć takich przyjaciół :)
Kocham was :*

wtorek, 6 października 2015

197. Powiało jesienią..

Na pewno już wiecie, że nasza rodzinka kocha lato. Dosłownie za wszystko.
Za to, że można biegać z odkrytymi ramionami... Za to, że rano budzą nas słoneczne promyki a nie natrętny budzik... Za to, że dzień jest dłuższy... Za kąpiele w morzu i wygrzewanie się na piasku... No i za radość...
Ale niestety wszystko ma swoją porę i czas.
Lato się skończyło i przyszła pora na kolejną królową... Panią jesień...

Dzień robi się coraz krótszy... Słonka coraz mniej, zimno, że wstawać się nie chce.
Nie lubiłam jesieni...
Jednak wczoraj jakby coś się zmieniło :) Taką jesień dałabym radę pokochać :)





Wspaniałe słonko, próbujące przebić się przez chmurki. Brak deszczu i wspaniałe powietrze...
Dookoła mnóstwo kolorowych liści... Można było biegać i kopać je do woli...
Patrzyłam na Andy i przypomniało mi się jak ja byłam w jej wieku, jak to ja biegałam za liśćmi i śmiałam się do rozpuku... Byłam taka szczęśliwa. Teraz słyszę ten sam śmiech , patrzę na Andy i jestem najszczęśliwsza na świecie.
Patrzę jak moja mała księżniczka biega po podwórku, zbiera liście i liczy kamyki... Oj jak jej dobrze hihihi Modlę się by zawsze tak było, by nie miała nigdy trosk i była taka szczera w swej radości jak dziś :)




***

A Amelka...???
Mela to jeszcze bobasek, choć już taki większy :) Jednak jeszcze za wcześnie by biegać za siostrą. Za rok, to już na pewno :) Wtedy to będzie wesoło :)


Ale dziś moja malutka pomagała mamie w kuchni. Mamcia smażyła placuszki a dzidzia pilnowała by wszystko było tak jak być powinno :)


Moje śliczności kochane, zawsze uśmiechnięta :)


***

 A tak już sobie sama siedzę od około miesiąca :)
Sama radość patrzeć jak się rozwijają moje gwiazdeczki.



***

Myślałam, że będzie ciężej nam to wszystko ogarnąć, ale udało się.
Brak mi tylko czasu na moje kochane szydełko... Zaczęte prace czekają a nowych na razie się nie podejmuję. Choć tyle mam planów, wzorów i chęci by to wszystko zacząć... Tylko tego wolnego czasu tak bardzo mi brak :(
Staram się powoli skończyć koc/pled jak kto woli dla swojej siostrzenicy i jak tylko się z nim uporam to wam pokażę... Zaczyna nabierać powoli kształtu. Taka jestem z niego zadowolona... Będzie piękny :)

czwartek, 1 października 2015

196. Życiowa cisza... I trochę świeżych zdjęć :)

Dawno tak nie było...
Cisza, cisza i jeszcze raz cisza...
Ogarnęliśmy sytuację i jest nieźle. Podzieliliśmy obowiązki i chwile tylko dla siebie.
O dziwo nawet się wysypiam po nocnych zmianach, a A. nie spóźnia się na zajęcia :) Dziewczynki są zadbane i szczęśliwe. To najważniejsze.
Szybko ustaliliśmy sobie rytm i tak nim teraz podążamy dzień za dniem :)

Trochę przez to wszystko mało się dzieje w moim życiu blogowym...
Pokażę wam za to kilka kadrów z naszych ostatnich dni :)
Ach jak te moje skarby szybko rosną...















 Życzę Wam kochani wspaniałego czwartku ;)