Strony

sobota, 29 sierpnia 2015

193. Udało się, udało się... Yes, I did it :)

Musiałam się z tym przespać :)
Noc minęła więc mogę się pochwalić...

Danusiu, Dorotko, Madziu, Gosiu, Agnieszko i Reniu wspierałyście mnie, pocieszałyście i wierzyłyście, że się uda :)


ZDAŁAM!!!

Dokładnie za czwartym razem udało mi się zdać w końcu testy teoretyczne na prawo jazdy :)))
Ależ się cieszę. Nawet sobie tego nie wyobrażacie.
Teraz mam równo dwa lata na zdanie egzaminu praktycznego :)

W Anglii jest fajnie... Nie dość, że mam aż dwa lata na zdanie egzaminu (a nie tak jak w Polsce sześć miesięcy - chyba, że coś się ostatnio zmieniło), to zdawać mogę własnym samochodem :) Musze mieć tylko wykupione ubezpieczenie na siebie.

Wczoraj świętowaliśmy z A., no bo i jest co...
 Sorbetem z mango. Mniam, pyszności...


A teraz dzieciaki się bawią...
Amelia pełza po salonie, Andy rysuje nowymi kredkami, więc ja mam czas na szydełko. Strasznie mi go brakowało. Mam nadzieję, że w kolejnych postach pokażę wam co nieco z moich ostatnich tworów :)

Pozdrawiam baaaardzo optymistycznie :)
I cudownego weekendu życzę :)

piątek, 21 sierpnia 2015

192. Piątek, szarawy weekend się zapowiada

Wy też tak macie, że jak szaro za oknem to nic wam się nie chce? Czy tylko mnie ogarnia niemoc...???
Od rana pada deszcz, wieje wiatr... W ogóle tak jesiennie już zaczęło się robić. Moje dziewczyny też jakieś takie płaczące od rana... No nic tylko trzasnąć drzwiami i zostawić to za sobą na chwilę...

Czasem, tak jak dziś, potrzebuję porządnego reseta... Ale jak to zrobić?... A. pracuje równie ciężko... Prawie wszystkie noce spędzam sama z dziewczynkami... Dni również należą tylko do mnie i dziewczynek, bo A. zmęczony po pracy śpi... I tak od kilku już dobrych tygodni... Nie żebym się uskarżała. Zdaję sobie sprawę, że nie ja pierwsza i nie ostatnia. Ale czasem jest tak ciężko... Może nie tyle fizycznie co psychicznie...
Czasem nawet sobie myślę, że tylko psychiatryk mnie uratuje... Tak, tak śmiejcie się... A ja naprawdę się tak czuję...


Np. dziś... Zrobiłam coś najbardziej niemądrego na świecie... Nie wiem jak ale zgubiłam papierowy oryginał provinsional driving license... To jest bardzo ważny dokument... Ważniejszy niż plastikowy dokument... Siadłam i najnormalniej w świecie rozpłakałam się... Nerwy mi puściły... Cholerka, jak to się mogło stać... Jeszcze rano miałam to w torebce a jak wróciliśmy z zakupów dokumentu już nie było. Obszukałam wszędzie, torebkę, samochód... Zapadło się pod ziemię...
A potem przypomniałam sobie, że może wypadło mi jak w toalecie sklepowej zmieniałam Amelce pieluszkę... Spieszyłam się, bo Andy marudziła, więc najpewniej wtedy wypadło :( No to dupa...
A. chciał zadzwonić i zapytać co w tej sytuacji zrobić ale dziś pracują tylko do 12. Ale jak to mój mąż, poszperał w necie i doczytał, że jakiś czas temu znieśli te papierowe dokumenty i teraz tylko wazny jest ten plastikowy :) Nawet nie macie pojęcia jak mi ulżyło... Uffff


A żeby było śmieszniej to gotując obiad poparzyłam rękę. No dokładnie tak.
Zły omen czy co??? Bo jak to nazwać?? Jak wzięłam się za gotowanie, a robię to raz na kto wie ile miesięcy, to taki właśnie efekt mam...


Ale za to na osłodę mam coś co mnie rozczula zawsze...
Choćbym nie wiem jak była zła, sfrustrowana czy co tam jeszcze to moje dziewczynki sprowadzają mnie do pionu :)
 Amela zajadająca podwieczorek...


Kocham moje dwa słoneczka... I to są dwa najważniejsze powody dla których deszcz, czy złość z powodu zgubionego dokumentu, czy chociażby moja ręka się nie liczą.


***


Mamy też już swoje zbiory z naszej małej ogródkowej plantacji :)
Parę pomidorków i ogórka :)
 

Mniam, jutro będą smaczne kanapeczki na śniadanko...

niedziela, 16 sierpnia 2015

191. Moja zdolna dwulatka...

Dziś bardzo krótko... Po raz, że późno już... A po dwa, zmęczona jestem ;)
Pokażę tylko dwa krótkie filmiki i uciekam spaćku...





Tak kończyłyśmy nasz dzień...
Ależ dumna mama jestem...
<3

piątek, 14 sierpnia 2015

190. Takie tam nowinki...

Jakoś mi dziś humor nie dopisuje. A i pogoda do d..y, leje od samego rana.
Pisanie też jakoś nie idzie... Ech wszystko by diabli wzięli :(

***

Miałam dziś kolejny egzamin teoretyczny na prawo jazdy.
Uczyłam się parę ostatnich tygodni i nawet szydełko odłożyłam na bok. Ale niestety znów oblałam :( Brakło dosłownie jednego punktu... Tak bardzo ważnego.
Cóż jak to mój A. powiedział 'Nie łamiemy się... Bukujemy kolejny termin, uczymy się i zdajemy :)'
Oby za trzecim razem się udało.

***

Jest też coś miłego... Fajna godzinka spędzona taty z córką...
Andrea miała wychodne z tatą na basen... Wczoraj byli pierwszy raz od nie pamiętam nawet kiedy, tak daaawno to było. I dziś była powtórka.
Mamy tu niedaleko całe centrum sportowe, już wam o nim wspominałam, (uczęszczam tam na swoje zajęcia). No i jest też basen... A codziennie w południe są zajęcia dla rodzin z dzieciakami... Powiem wam, że bardzo popularne są te zajęcia, mnóstwo rodziców przychodzi ze swoimi pociechami.
Andy ma radochę, bo kocha wodę a A. ma godzinkę dziennie tylko z Andy, beze mnie i bez Amelki :) Po basenie były lody i powrót do domku, do stęsknionej i smutnej mamuni...

Tylko patrzeć jak Andy będzie pływać :)

***

Dziś, kiedy powiedziałam Andy
- 'Dziękuję'
ona spojrzała na mnie i powiedziała
'Mummy, mama zia cio...' (co znaczy 'nie ma za co')
Potem się przytuliła i uśmiechnęła się najpiękniej jak tylko ona potrafi.

***

Kolejna nowinka to taka, że Amelka ma dwa ząbki :)
Dwie dolne jedyneczki...
A. śmieje się, że teraz Mela może kasować bilety :)))

***

Ok, dobrej i spokojnej nocy. Ja kładę Andy, bo Melka już śpi, i zabieram się za szydełko... Muszę się odstresować...

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

189. Wycieczka do ZOO :)

Dziś chciałabym Wam pokazać jak fajnie można spędzić czas w Zoo :)
Dokładnie tak... Dobrze czytacie, Zoo...
Niektórzy z Was pomyślą, że są za starzy, inni, że to żadna rozrywka... A ja Wam mówię, że jedni i drudzy mylą się :)

Nasz ostatni piątek  był fantastyczny. Dużo ruchu, świeże powietrze, mnóstwo słońca i wspaniałe towarzystwo. Zapomniałabym dodać, że radości nam nie brakowało :) A najlepsze momenty to szczery uśmiech na twarzy Andy :) BEZCENNE <3

Od dawna wybieraliśmy się do Zoo. Nasza Andy wprost szaleje na widok zwierząt więc to jest najlepsza niespodzianka jaką mogliśmy jej zrobić. I wcale się nie zawiedliśmy :)

 ***

Mieliśmy do wyboru dwa miejsca w miarę blisko nas, Chester Zoo i Blackpool Zoo. Zdecydowaliśmy się na mniejsze, Blackpool, ale za to w jakim plenerze, nad samym morzem Irlandzkim. Goraco polecam, kto mieszka na wyspach pakujcie plecaki i w drogę.


Mają tam mnóstwo zwierząt, listę wszystkich znajdziecie tu. Poza tym świetne miejsce na piknik na trawie... Można śmiało rozłożyć koc i zasiąść z całą rodzinką do uczty :) Zaraz obok jest mega duży plac zabaw dla dzieci, i tych większych i tych ciut mniejszych :) Tak więc chwila odpoczynku od pociech gwarantowana... A jak już maluchy się zmęczą i znudzą tym wszystkim po parku jeździ mini pociąg, można wsiąść i zwiedzić park na leniwo :)

Sami zobaczcie... Tak w skrócie wyglądał nasz piątkowy dzień...






Jak Andy zobaczyła dziewczyny, które malowały dzieciakom twarze stanęła i ani rusz. To standardowa taktyka naszej pocieszki jak czegoś chce a nie wie czy może :) Nie trzeba było nas namawiać, sama byłam ciekawa i reakcji Andy i efektu końcowego.
Wyszło bombowo. Ale reakcja Andy była najlepsza jak po skończonym malowaniu dziewczyna pokazała jej buźkę w lusterku. Patrzyła i nie wiedziała co się stało, kto jest tam po drugiej stronie hihihi Wytłumaczyliśmy jej, że pani pomalowała jej buźkę i teraz Andy to mały tygrysek :) Ależ była szczęśliwa...


Nasza wspaniała czwórka, choć Meli nie widać bo spała :)







A to moi, i chyba nie tylko, ulubieńcy... Kochane zwierzaki :) Lemury...
Szukałam nawet Króla Juliana ale jakoś nie znalazłam hihihi






A tu już nasz tygrysek zmęczony tuli się u tatunia do snu :)


No i jak zachęciłam choć trochę :)???
Mam nadzieję, że tak... Jak widzicie w każdym miejscu można się dobrze bawić :)
My bawiliśmy się naprawdę super :) I na pewno jeszcze nie raz tam wrócimy...

wtorek, 4 sierpnia 2015

188. Domowy bazarek...

A co tam... Wszyscy mogą to i ja też :)
Robiłam niedawno porządki w moich magicznych szufladach i zauważyłam, że trochę nagromadziło mi się moich własnoręcznie robionych tworów szydełkowych. Część z nich oczywiście jest w codziennym użytku, jednak druga część leży głęboko w szufladkach i tylko zbiera kurz :( Szkoda by się tak marnowały.
Często jest tak, że kupuję nici bez żadnego pomysłu. Jednak nie leżą one długo, bo zaraz mnie korci by je w coś przerobić. Szukam schematów w internecie bądź przeszukuję inne blogi. Jak już coś znajdę, to siadam i szydełkuję... Nie ważne, że kolor mi nie pasuje, że to już setna serwetka... ważne jest samo tworzenie :) No ale ileż można :) 
Do tej pory obdarowywałam znajomych i rodzinę... A teraz pomyślałam, że może ktoś miałby ochotę coś sobie wybrać i kupić, tak za jakieś niewielkie pieniążki... A mnie by się zwróciło na kolejne nici i na kolejne twory :)

Stąd właśnie pomysł na ten post :)
Spróbuję, no bo co mi szkodzi :)

No to zaczynamy...

Numer 1.
Mała serwetka, kolor jasny niebieski... Rozmiar: dł.51cm, szer.29cm.
40zł+kw


Numer 2.
Kolejna mała serwetka. Mieliście okazję ja już ogladać :)
Kolor jasny beż, rozmiar: dł.52cm, szer.27cm.
40zł+kw


Numer 3.
Podkładki bądź małe serwetki. Kolor czerwony. Szt.6.
25zł+kw


Numer 4.
Podkładki bądź małe serwetki. Śliczny pudrowy róż. Szt.6.
25zł+kw


Numer. 5.
I kolejne podkładki bądź małe serwetki. Kolor czerwony. Szt.6.
25zł+kw



To na razie tyle... Zainteresowanych proszę o kontakt... Możliwa zamianka... A jeśli chesz inny kolor daj znać a zrobię :)

***

Pozdrawiam